- Nasze źródła powiadomiły, że w środę i czwartek ciała zamordowanych kilkakrotnie wywożono w kierunku Starego Krymu. Rosjanie ochraniają teren (ruiny teatru) i nie dopuszczają tam lokalnych mieszkańców - napisał Andriuszczenko.
Czytaj także: Epidemia cholery w Mariupolu? Mer prosi o pomoc i ewakuację
W ocenie Associated Press z 4 maja, pierwsi cywile zaczęli ukrywać się w budynku teatru na początku marca, gdy rosyjskie wojska rozpoczęły oblężenie Mariupola. 16 marca na obiekt zrzucono prawdopodobnie 500-kilogramową bombę lotniczą, choć przed teatrem znajdował się duży napis "Dzieci", w założeniu mający uchronić ludność cywilną przed ostrzałem. W wyniku ataku mogło zginąć około 600 osób.
W miejscowości Stary Krym, położonej około 5 km od Mariupola, odkryto pod koniec kwietnia masowy grób - jeden spośród co najmniej czterech zidentyfikowanych na podstawie analiz zdjęć satelitarnych miasta i okolic. W ocenie mera Mariupola Wadyma Bojczenki rosyjskie wojska zmuszały lokalną ludność do pracy przy pochówkach zamordowanych mieszkańców.
- Wiemy o tych zbiorowych grobach, bo ci faszyści – innych słów nie ma – angażują do pochówków miejscowych cywilów w zamian za jedzenie. To oni nas powiadomili, że aby dostać żywność, wodę, trzeba wypracować roboczogodziny. Teraz w Mariupolu nie starcza pomocy humanitarnej, dlatego ludzie są zmuszeni, by to robić – powiedział 25 kwietnia Bojczenko.
Sytuacja mieszkańców Mariupola jest katastrofalna; według ostrożnych szacunków w wyniku rosyjskiej inwazji zginęło w mieście ponad 20 tys. osób. Teraz mieszkańcom grozi epidemia cholery.