Kupiona przez, najprawdopodobniej moskiewskich mecenasów relikwia w lutym 2020 roku została przeniesiona na krążownik „Moskwa”. Ten drobny, kilkumilimetrowy fragment Krzyża Świętego miał chronić krążownik przed zniszczeniem, czyniąc go niezatapialnym. Dziś wiemy, że to się nie udało, bo okręt „Moskwa” spoczął na dnie Morza Czarnego. Nie wiadomo za to, czy ktokolwiek ratował relikwię z tonącego statku. Ta, bowiem na krążowniku znajdowała się w metalowym krzyżu z XIX wieku, a krzyż w wykonanej na tę okazję metalowej arce. Z kolei arka umieszczona była w okrętowej cerkwi.
Zatonęła „Moskwa”, a z nią relikwia! Była warta 40 mln dolarów!
To, że krążownik zatonął jest pewne. Pozostaje pytanie, czy ktokolwiek ratował relikwię. Ta bowiem oprócz wartości duchowej miała sporą wartość finansową. Kosztowała, według nieoficjalnych informacji, aż 40 milionów dolarów. Problem w tym, że oprócz tego, że kilkumilimetrowy fragment Krzyża Świętego znalazł się na statku, nie ogłoszono skąd on pochodzi. Zapewniano, że zakupiono go w jednym z kościołów na zachodzie. Żaden kościół nie ogłosił również, że sprzedał drogocenną relikwię. Powstają więc pytania, co do autentyczności relikwii.