Rząd chce zamknąć wyciągi i stoki narciarskie
Rząd straszy powrotem obostrzeń, jeśli krzywa zachorowań wciąż będzie rosła. We wtorek liczba nowych przypadków wyniosła 5,2 tys., a więc o ponad tysiąc więcej niż tydzień temu. Decyzje zapadną najwcześniej w ostatnim tygodniu lutego. Kluczowe będą dane o nowych przypadkach COVID-19. O tym, że na pierwszy ogień mogą pójść wyciągi, pisze “Dziennik Gazeta Prawna”. Według informacji dziennika to jedna z branż, które znów mogą zostać zamknięte.
"W tym tygodniu jest za wcześnie, by mówić o pełnym obrazie rzeczywistości, ale biorąc pod uwagę analizy z ostatnich dni, raczej nie przewidujemy, że liczba zakażeń zacznie spadać" – mówi gazecie rozmówca z rządu.
Widoczny od kilku dni wzrost zachorowań to efekt otwarcia szkół dla klas nauczania początkowego, otwarcia galerii handlowych, ale także pogody sprzyjającej wirusowi. Dopiero pod koniec tygodnia da się wstępnie oszacować, jak dołożą się do tego poluzowania, które weszły w życie w zeszły piątek (otwarcie hoteli, stoków etc.). W tej sytuacji nie będzie raczej mowy o dalszym odmrażaniu gospodarki. W grę wchodzą dwa scenariusze: przedłużenie obecnych zasad, które obowiązują do końca przyszłego tygodnia, albo zaostrzenie rygorów - uważa gazeta.
"Jak słyszymy, pod wpływem ogromnego ruchu turystów w kurortach górskich pojawił się pomysł, by w pierwszej kolejności zamknąć stoki narciarskie. Na razie nie ma planów zamykania hoteli – rząd przyjmuje, że reżim sanitarny jest w nich utrzymywany" - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Poluzowanie obostrzeń spowodowało najazd turystów do najpopularniejszych ośrodków. We wtorek zakorkowały się drogi dojazdowe do Szczyrku i zajęte były praktycznie wszystkie miejsca parkingowe w kurorcie. Nasi Czytelnicy nadsyłali zdjęcia, na których widać tłumy narciarzy szykujących się do wjazdu na Skrzyczne. W miniony weekend kraj obiegły zdjęcia i nagrania z Zakopanego, gdzie tłumy ludzi bawiły się na Krupówkach bez przestrzegania zasad bezpieczeństwa.