„Po raz czwarty z rzędu większość 2/3!” dla Fideszu-KDNP – podkreśla portal Origo. Dziennik „Nepszava” pisze zaś o „niespodziewanym, większym niż w 2018 roku policzku dla opozycji”.
Według niemal pełnych danych (po przeliczeniu 98,95 proc. głosów) koalicja Fidesz-KDNP zdobyła 135 mandatów w 199-osobowym parlamencie, a więc uzyskała większość konstytucyjną. Zjednoczona opozycja, która po raz pierwszy wystawiła w każdym z jednomandatowych okręgów wyborczych tylko jednego kandydata, będzie mieć zaledwie 35 mandatów. Do parlamentu nieoczekiwanie dostała się też skrajnie prawicowa partia Nasza Ojczyzna z siedmioma mandatami oraz przedstawiciel narodowości niemieckiej, który w ubiegłej kadencji wspierał swym głosem Fidesz.
Ani tak ogromnej przewagi rządzącej koalicji, ani wejścia do parlamentu Naszej Ojczyzny nie przewidziały żadne sondaże.
„Fidesz zdołał poprawić wynik z 2018 roku we wszystkich komitatach (województwach)” – podkreśla portal Telex, dodając, że wynik opozycji zostanie teraz podzielony na sześć części, bo zgodnie z uzgodnieniami każda z partii opozycyjnych będzie występować w parlamencie osobno.
Media cytują słowa premiera Viktora Orbana po ogłoszeniu niemal pełnych wyników, że rządząca koalicja odniosła „wielkie zwycięstwo”, oraz kandydata opozycji na premiera Petera Marki-Zaya, że nie kwestionuje wygranej drugiej strony, ale „te wybory mogłyby być demokratyczne i wolne”.
Polecany artykuł:
Telex zwraca uwagę, że Fidesz odniósł ogromne zwycięstwo w jednoosobowych okręgach wyborczych, wygrywając aż w 88 ze 106. Origo podkreśla natomiast, że Marki-Zay wyraźnie przegrał we własnym okręgu wyborczym (w komitacie Csongrad-Csanad na południowym wschodzie Węgier) z kandydatem Fideszu-KDNP Janosem Lazarem.
Zgodnie z węgierską ordynacją 106 deputowanych jest wyłanianych w jednoosobowych okręgach wyborczych, a pozostałe zgodnie z systemem d’Hondta.
Politolog Richard Szentpeteri Nagy ocenił w dzienniku „Nepszava”, że jedną z przyczyn fiaska opozycji było to, że przed październikowymi prawyborami, które miały służyć konsolidacji elektoratu, wchodzące w skład sojuszu partie nie koncentrowały się na wyborach, tylko na walce między sobą, co „z jednej strony pochłonęło ogromne środki finansowe, a z drugiej niepotrzebnie zmobilizowało elektorat na pół roku przed wyborami”.
„Partie (opozycyjne) były wyczerpane, a kampanię przed kwietniowym głosowaniem prowadził praktycznie tylko Peter Marki-Zay, którego w dodatku wynieśli do statusu kandydata na premiera nie (wszyscy) opozycyjni wyborcy, tylko nadreprezentowani w prawyborach sympatycy z Budapesztu, wymuszając są wolę na prowincji” – ocenił Szentpeteri Nagy.
Jego zdaniem Nasza Ojczyzna skutecznie wykorzystała natomiast w kampanii antyszczepionkowe nastawienie w społeczeństwie.