20-letnia Polka podkreślała nieraz w ostatnich tygodniach, że - mając świadomość braku doświadczenia w grze na kortach trawiastych - do startu w Londynie przystąpi bez presji i oczekiwań. Co prawda wystąpi z "siódemką" i jest triumfatorką juniorskiej edycji tej imprezy sprzed trzech lat, ale na tej nawierzchni rozegrała jako seniorka łącznie zaledwie osiem meczów.
Przed tegorocznym Wimbledonem zaliczyła tylko jeden występ na trawie - w tym tygodniu w zawodach WTA w Eastbourne. W pierwszej rundzie dość długo się męczyła, ale jeszcze udało się jej wygrać, w drugiej przegrała po kolejnym trzysetowym spotkaniu.
"Przeważnie nie patrzę na rankingi. Właściwie w przypadku nawierzchni trawiastej jest jakby osobny ranking. Wiadomo, kto gra dobrze na niej i przeważnie wiadomo, komu idzie na niej kiepsko. Choć jestem rozstawiona z +siódemką+, to nie nakładam na siebie większej presji, bo wiem, że nie mam doświadczenia. (...) To ważna część sezonu, ale istotniejsze jest dla mnie, by się uczyć, a nie dotrzeć daleko. Bo uważam, że praca, którą zamierzam tutaj wykonać, da rezultaty za kilka lat" - zaznaczyła triumfatorka ubiegłorocznego French Open.
Doświadczenia nie brakuje za to Hsieh. Będąca 66. rakietą świata tenisistka po raz 12. wystąpi w głównej drabince Wimbledonu w singlu. Dodatkowo wygrała go dwukrotnie w deblu (2013, 2019). 35-letnia Azjatka od lat z powodzeniem łączy starty w obu konkurencjach. W drugiej z nich łącznie wywalczyła trzy tytuły wielkoszlemowe. W singlu w zmaganiach tej rangi jej najlepszym wynikiem jest ćwierćfinał tegorocznego Australian Open. W Londynie w 2018 roku odpadła rundę wcześniej.
Tajwanka prezentuje trudny dla rywalek tenis i nieraz w przeszłości sprawiała niespodzianki, eliminując faworytki.
"Jest nieprzewidywalna, więc muszę być zawsze gotowa. Są zawodniczki, które potrafią grać regularnie, ona zaś czasem wpada na szalone pomysły, co jest świetne. Dlatego tak fajnie się ogląda jej grę, ale to trudne dla osoby będącej po drugiej stronie siatki" - przyznała podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego.
Ze Hsieh zmierzy się po raz drugi w singlu. W drugiej rundzie poprzedniej edycji French Open pewnie wygrała. Trafiły na siebie też w tym sezonie na paryskich kortach im. Rolanda Garrosa, ale w deblu. Świątek i Amerykanka Bethanie Mattek-Sands wyeliminowały w 1/8 finału będące turniejowymi "jedynkami" Tajwankę i Belgijkę Elise Mertens, choć w trzecim, decydującym secie przegrywały już 1:5.
"Grałam przeciwko niej na korcie ziemnym. Myślę, że tutaj będzie inaczej. Z pewnością pomocne będzie, jeśli będę bardzo nisko na nogach. Pamiętam, że już rywalizując z nią w Paryżu tak robiłam. Tutaj prawdopodobnie zejdę jeszcze niżej. To będzie trudny mecz. Jeśli będę w stanie grać swoje i znajdę odpowiedni rytm, jeśli będę szła do piłki i nie będę się zbyt często spóźniać do jej zagrań, to myślę, że jestem w stanie wygrać. Zobaczymy, jak będzie, ale na pewno spore wyzwanie przed mną" - podsumowała Polka.
Ich poniedziałkowy pojedynek wyznaczono jako trzeci, ostatni na korcie nr 1, drugim co do wielkości obiekcie kompleksu All England Lawn Tennis and Croquet Club. Rozpocznie się prawdopodobnie późnym popołudniem lub pod wieczór.
We wtorek do rywalizacji włączy się pozostała dwójka polskich singlistów - rozstawiony z "14" Hubert Hurkacz i Magda Linette.