Policjantom powiedziano, by korzystali z "dyskrecji" przy podejmowaniu decyzji o ściganiu złodziei sklepowych w obliczu kryzysu kosztów utrzymania – donosi brytyjska gazeta Daily Mail. Jak czytamy Andy Cooke, nowy nadzorca policji, „naraził się na gniew sprzedawców, sugerując, że funkcjonariusze powinni rozważyć, czy najlepszym rozwiązaniem jest postawienie przed sądem tych, którzy kradną, aby się najeść”. Cooke ostrzegł przy tym, że wzrost kosztów utrzymania spowoduje skok przestępczości, a on sam nie chce być postrzegany jako osoba, która daje zielone światło przestępcom. Jak na jego słowa zareagowali właściciele sklepów?
Przez drożyznę brytyjska policja przymknie oko na kradzieże sklepowe?
Andy Cooke powiedział, że skutki ubóstwa i braku możliwości dla ludzi prowadzą do wzrostu przestępczości. Dodał, że służby w Anglii i Walii są doświadczone w radzeniu sobie z napięciami i dynamiką swoich społeczności.
- Muszą pamiętać o tym, co jest najlepsze dla danej społeczności i danej osoby, jeśli chodzi o sposób, w jaki rozwiązują te problemy. Oczywiście w pełni popieram policjantów, którzy korzystają ze swojej dyskrecji, a powinni korzystać z niej częściej – stwierdził Andy Cooke.
Właściciele sklepów ostrzegli, że słowa szefa Inspektoratu Policji Jej Królewskiej Mości są nieodpowiedzialne i sugerują, że kradzieże sklepowe nie powinny być traktowane poważnie. Tom Ironside z Brytyjskiego Konsorcjum Detalistów odrzucił ten pomysł, mówiąc:
- Nieodpowiedzialne jest sugerowanie, że kradzieże sklepowe nie powinny być traktowane poważnie. Kradzieże sklepowe, w przypadku konfrontacji z nimi, często prowadzą do przemocy i znęcania się nad pracownikami sklepów, z których wiele to kobiety, a ponadto kosztują detalistów 2,5 miliarda funtów rocznie, co obejmuje koszty samej kradzieży, jak i środki bezpieczeństwa – powiedział Ironside.
Polecany artykuł: