Niektóre branże po pandemii koronawirusa nadal są mocno zadłużone. Problemem sporym są również braki kadrowe. Mowa tutaj głównie o gastronomii i hotelarstwie. Pomimo tego, że w wakacje sektory tej gospodarki mogły się nieco "odbić", nadal sytuacja ich nie jest do końca zadawalająca. Pomogło na pewno to, że Polacy chętniej niż kiedykolwiek decydowali się na wypoczynek w kraju. Jak donosi Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego, wśród wakacyjnych kierunków podróży dominowały miejscowości nadmorskie.
Równocześnie, jak zaznaczają eksperci IGHP, hotelarze i restauratorzy nie mogli spać spokojnie. Powodów zmartwień należy dopatrywać w ciągłym zagrożeniu powrotem pandemii oraz braku długofalowej polityki rządu związanej z obostrzeniami. Te obawy udzielały się nawet turystom, którzy często w ostatniej chwili rezerwowali nocleg. Odwiedzający narzekali również na wysokie ceny.
- Hotelarze i restauratorzy cały czasu muszą myśleć o tym, żeby nadrobić czas, w którym byli zamknięci. Branża hotelarska jest jedną z tych, które najbardziej ucierpiały w wyniku pandemii. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w bazie Krajowego Rejestru Długów, w której w ubiegłym roku łączna kwota niezapłaconych zaległości firm hotelarskich wzrosła o ponad 1/3. Od początku 2021 r. dynamika wzrostu zadłużenia wyraźnie wyhamowała. Spadła również liczba dłużników, co może świadczyć o tym, że branża powoli odbudowuje swoją pozycję. Pomogło również wprowadzenie bonu turystycznego – tłumaczy Adam Łącki, prezes KRD.
Polecany artykuł:
Hotelarstwo i gastronomia. Pracownika zatrudnię od zaraz!
Odrabianie strat utrudniają również problemy kadrowe, z którymi od początku pandemii borykają się restauratorzy i hotelarze. Według danych GUS, pod koniec ubiegłego roku branża ta zatrudniała ok. 230 - 240 tys. osób, co oznacza że zatrudnienie w 2020 r. spadło o około 1/5.
– Długi okres zamknięcia branży spowodował, że dotychczas zatrudnieni pracownicy musieli zmienić profesję, żeby mieć z czego się utrzymać. Część osób musieli zwolnić menedżerowie, którzy szukali w ten sposób oszczędności. Swoje zrobiła też specyficzna struktura zatrudnienia branży i fakt, że do tej pory pracę w niej znajdowali w dużej mierze ludzie młodzi, często studenci, którzy w momencie wprowadzenia nauczania zdalnego wracali często do swoich domów. Ich jesienny powrót na uczelnię to dobry sygnał dla całego sektora. Jednak biorąc pod uwagę to, że pracowników brakuje w całej gospodarce, to konieczne będzie podniesienie wynagrodzenia, co z kolei przełoży się na wzrost cen lokalach – mówi Andrzej Kulik, ekspert Rzetelnej Firmy.
Jeżeli chodzi o branże hotelarską, miesięcznie można zarobić w niej od 1500 zł netto, nawet do 12 000 zł netto.
W gastronomii zaś doświadczony kucharz może zarobić 8000 zł brutto, z kolei inni pracownicy w tej branży od 21 zł brutto na godz. w górę.