To nie (będzie) ukraińska mobilizacja, gdzie wymagane są doświadczenie i specjalizacja wojskowa. Tutaj potrzeba mięsa armatniego - napisał samorządowiec.
Andriuszczenko przywołał także szereg innych argumentów, które przemawiają za jak najszybszym opuszczeniem miasta przez cywilów. W jego ocenie remont miejskiej infrastruktury nie będzie możliwy przed początkiem zimy, dlatego w wielu dzielnicach utrzymają się do tego czasu problemy z ogrzewaniem, dostawami wody, gazu i elektryczności. Nic nie wskazuje też na poprawę sytuacji w obszarze służby zdrowia.
W Mariupolu nie ma praktycznie ani jednego pediatry, mammologa, specjalisty ds. chorób zakaźnych, onkologa, nefrologa. Brakuje również terapeutów - przekazał doradca mera.
Polecany artykuł:
Jak zaznaczył, do wyjazdu z okupowanego miasta powinno też skłaniać możliwe zamknięcie przez Rosjan korytarza humanitarnego do Zaporoża. Kolejnym argumentem jest postawa policji w Mariupolu, która nie ma zamiaru bronić Ukraińców i "pracuje dla okupantów". "Bardzo szybko w mieście urosną w siłę grupy przestępcze" - ocenił Andriuszczenko.
Kolejnym argumentem na rzecz wyjazdu powinna być planowana kontrofensywa ukraińskich wojsk na południu kraju. Działania zbrojne byłyby szczególnie niebezpieczne dla mieszkańców Mariupola, gdzie wróg rozmieszcza swoje pozycje na osiedlach, traktując cywilów jak żywe tarcze - wyjaśnił samorządowiec.
W Mariupolu, na południowym wschodzie Ukrainy, panuje katastrofalna sytuacja humanitarna. Pomoc zapewniana przez samozwańczą miejską administrację (dostawy żywności, wody, środków higienicznych) wystarcza tylko dla niewielkiej liczby osób; utrzymuje się również zagrożenie wybuchem epidemii chorób zakaźnych, m.in. cholery.
Lojalny wobec Ukrainy mer Mariupola Wadym Bojczenko wyraził na początku czerwca przypuszczenie, że szacowana wcześniej na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zabitych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.