Zapytany o zwolnienie trenera, Zbigniew Boniek zapewnił, że nawet jeśli polscy piłkarze nie wyjdą na mistrzostwach Europy z grupy, pozycja Paulo Sousy nie będzie zagrożona.
- Uważam, że mamy bardzo mądrego, dobrego i fajnego trenera. Podkreślają to wszyscy, którzy z nim pracują – powiedział prezes PZPN.
Jak ocenia szanse Polaków na Euro prezes Boniek?
- Porażka ze Słowacją bardzo skomplikowała nam sytuację w grupie, bo nie przypominam sobie, aby po przegranej w pierwszym meczu jakiegoś turnieju polska reprezentacja odniosła później sukces. Nie przeszkadza nam to jednak myśleć pozytywnie. Dopóki są szanse i nadzieje, dopóty trzeba grać. Zawodnicy jadąc na wielką imprezę mają marzenia. Ja też, jako piłkarz, a później jako prezes, miałem i mam marzenia. I czasami one się spełniają, a czasami nie. Wierzę jednak, że nasze marzenia będą trwały jak najdłużej – dodał w czwartek na zaimprowizowanej konferencji prasowej na Polsat Plus Arenie Gdańsk Boniek.
Według prezesa związku każda porażka jest przykra, ale zwłaszcza taka, kiedy wszystkie wskaźniki +od a do z+ pokazują, że przegrany był drużyną lepszą.
- Nawet grając w dziesiątkę byliśmy bliscy strzelenia gola. Rozumiem krytykę, bo główną wykładnią oceny jest wynik, ale jeśli wyrzucimy ze spotkania jeden epizod, czyli pierwszą bramkę, która padła po indywidualnym błędzie, to przez cały mecz byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. To Słowacy jednak wygrali i chwała im. My musimy cierpieć i robić swoje. Na stos nie będziemy nikogo rzucać, bo nigdy tego nie robiliśmy. Wygrywamy i przegrywamy razem – skomentował.
Szef PZPN przypomniał sytuację z mistrzostw świata w 1982 roku w Hiszpanii, w których uczestniczył jako piłkarz.
„Zremisowaliśmy pierwszy mecz z Włochami i drugi z Kamerunem. Dotknęła nas wówczas większa krytyka niż dzisiaj, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy. Nasi piłkarze wiedzą, że są w trudnej sytuacji i zobaczymy jak zareagują oraz jak będziemy grali. Na pewno nie możemy płakać, gramy swoje, robimy swoje i zobaczymy, kiedy dla nas ta impreza się skończy. Prawda jest też taka, że w 21. wieku tylko raz wyszliśmy z grupy. Polska piłka musi jeździć na wielkie imprezy, ale co na nich osiąga, to jest problem, bo uważam, że w stosunku do posiadanego potencjału robimy za mało” – ocenił.
Aby pozostać w grze biało-czerwoni muszą w Sewilli co najmniej zremisować z Hiszpanią. „Zibi” jest zdania, że po porażce ze Słowacją zespół może odbudować tylko dobry mecz i korzystny wynik w sobotnim spotkaniu.
- Nie dostrzegam jednak w naszej ekipie mentalnego dołka. Nie chcę jednocześnie na siłę kreować optymizmu, bo musimy być realistami. Gramy z drużyną, która w meczu ze Szwecją miała 82 procent posiadania piłki. To nie są Włochy, które grają szybko i chcą jak najszybciej przemieścić się z obrony do ataku wykorzystując swoich skrzydłowych. Gra Hiszpanów polega na tym, że biorą piłkę przed meczem w tunelu i przez całe spotkanie nie zamierzają jej oddać – zauważył.