25 grudnia to planowana data startu misji wysłania w kosmos Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (James Webb Space Telescope, JWST), opracowywanego od ponad ćwierćwiecza, następcy teleskopu Hubble'a, który ma otworzyć przed naukowcami nieznane dotąd zakamarki wszechświata. Kosztujący ponad 10 mld dolarów projekt napotkał na swojej drodze wielkie przeszkody i wieloletnie opóźnienia, lecz jest czymś, na co czekało całe pokolenie naukowców.
"Prace nad nim trwały właściwie całe moje życie. Całe środowisko astronomiczne oczekuje tego z napięciem. Wszyscy są nerwowi, spekulują, czy - tak jak w opowieści dla dzieci - Grinch razem ze świętami ukradnie teleskop? Czy ten teleskop jest przeklęty? Wszyscy, z którymi rozmawiam, są tym bardzo przejęci" - mówi PAP dr Michael Rutkowski, astrofizyk z Uniwersytetu Stanowego Minnesoty.
Naukowiec i jego zespół będą jednymi z pierwszych, którzy skorzystają z obserwacji teleskopu.
Odpowiedzialny za rozruch teleskopu, pozwoli on na znacznie dalsze i dokładniejsze zbadanie Wszechświata niż funkcjonujący od ponad 30 lat teleskop Hubble'a. To zasługa m.in. mierzącego 6,5 metrów głównego lustra złożonego z pokrytych złotem berylowych sześciokątnych paneli oraz zdolności do obserwacji w podczerwieni.
"Hubble ukazał nam nowe rzeczy na temat naszego wszechświata, pozwolił nam zmierzyć je znacznie dokładniej, ale też odkrył rzeczy, których nikt się nie spodziewał, takie jak pomiary atmosfery innych planet orbitujących wokół odległych gwiazd, właściwości ciemnej energii, o których nie mieliśmy pojęcia. Jeśli chodzi o JWST, w pełni spodziewamy się, że zobaczymy dzięki niemu rzeczy, o których nikt wcześniej nawet nie myślał" - mówi Friedman.
Jak dodaje, dzięki obserwacji w podczerwieni, teleskop Webba będzie w stanie spojrzeć znacznie dalej w głąb początków wszechświata i jednych z pierwszych gwiazd i galaktyk, w momencie, kiedy wciąż się tworzyły, około 200 mln lat po Wielkim Wybuchu. Pozwoli to w lepszy sposób zrozumieć ewolucję wszechświata, a także m.in. proces tworzenia się gwiazd.
Teleskop Jamesa Weeba. Pozwoli sprawdzić, czy są inne planety i życie
Ale to tylko jedna z rzeczy, która ekscytuje naukowców. Inna to możliwość dokładniejszego zbadania atmosfer egzoplanet, czyli planet poza Układem Słonecznym - przede wszystkim pod kątem potencjału do istnienia tam życia.
"Nigdy nie zobaczymy obcych bezpośrednio, ale będziemy mogli np. stwierdzić z dużą pewnością, że dana planeta ma skrajnie korzystne warunki dla życia. Teleskop Webba stwarza tu duże możliwości do takich odkryć" - mówi Rutkowski. "Na przykład mając do czynienia ze skalistą planetą, która ma w atmosferze tlen i ozon, będziemy mogli sprawdzić, czy poziom tych gazów się zmienia. Ozon szybko się rozkłada w bliskości gorących gwiazd, więc jeśli jego poziom się odnawia, to skąd to się bierze? Potencjalnie z życia w oceanach, z planktonu lub innych stworzeń. To jest przykład tego, co będziemy mogli zrobić" - opisuje.
Polecany artykuł:
Zarówno Friedman, jak i Rutkowski będą jednymi z pierwszych, którzy skorzystają z obserwacji dokonywanych przez nowy teleskop - to dzięki temu, że ok. połowa czasu w pierwszym roku badań zarezerwowana jest dla zespołów naukowców, którzy przyczynili się do powstania teleskopu i jego instrumentów.
"Korzystanie z danych z tego teleskopu będzie jak picie z hydrantu. Zostaniemy wręcz zalani i przytłoczeni danymi i obrazami. Już teraz wiem, że prawdopodobnie przez całą resztę mojej kariery będę korzystał z informacji zdobytych przez Webba" - mówi Rutkowski.
Jak mówi Friedman, o tym, czy misja zakończy się sukcesem zdecydują przede wszystkim pierwsze dwa tygodnie, podczas których teleskop - złożony podczas startu, by mógł zmieścić się do rakiety Ariane 5 - rozłoży wszystkie swoje komponenty. Ale nawet przy pełnym sukcesie potrzebne będzie aż 6 miesięcy, by teleskop mógł zacząć w pełni działać.
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]!