Olha mówi, że w jej urzędzie rejestrowanych jest średnio 30 małżeństw dziennie.
- Nierzadko się zdarza, że ludzie przychodzą do urzędu i zawierają małżeństwo od razu, gdyż w czasie stanu wojennego jest taka możliwość. Dziennie takich par mamy około dziesięciu. Inni, którzy mają preferencje w sprawie daty, przychodzą do nas z około tygodniowym wyprzedzeniem - opowiada.
Jak dodaje w czasie ataku wojsk rosyjskich na Kijów jej urząd był czynny, bo świadectwa urodzenia i świadectwa zgonu muszą być wystawiane na bieżąco. Urzędniczka wspomina, że wówczas były pełnione dyżury, a poza godzinami pracy urzędnicy korespondowali z interesantami mailowo.
Oto najgorsze zdjęcia ślubne jakie kiedykolwiek widziałeś!
- Miałam jedną taką ceremonię, na której była wyłącznie narzeczona, a narzeczony, który nie mógł opuścić swojej pozycji na froncie, nawiązał z nami łączność przez wideo przy pomocy jednego z komunikatorów. Jeśli chodzi o opłaty, to w czasie stanu wojennego wojskowi są od nich zwolnieni, inni obywatele uiszczają opłaty zgodnie z ustalonym cennikiem, który od początku roku nie uległ zmianie - mówi Olha.
Według niej młode pary wciąż podtrzymują ukraińskie tradycje ślubne.
- Rodzice młodych par w 90 proc. przychodzą do urzędu z weselnymi korowajami (rodzaj tradycyjnego pieczywa - PAP) i ukraińskimi ręcznikami. Niemniej jednak zauważyłam, że teraz prawie każda para przychodzi na ceremonię ubrana w ukraińskie stroje narodowe. Przed rosyjską inwazją panny młode zakładały raczej zwyczajne białe suknie ślubne, które można zobaczyć w każdym kraju na świecie, a panowie mieli na sobie eleganckie garnitury. Teraz sytuacja się zmieniła i jeśli narzeczeni nie przychodzą do nas w wojskowych mundurach, to przychodzą w wyszywankach. Chciałabym też nadmienić, że w ukraińskich strojach narodowych przychodzą nawet przedstawiciele innych narodowości, na stałe mieszkający w Kijowie - mówi Olha.
Dodaje, że ostatnio w jej urzędzie zmieniono repertuar muzyczny na ślubne ceremonie i teraz są wykonywane wyłącznie ukraińskie utwory.
- Po prostu zobaczyliśmy, że w czasie uroczystości młode pary prosiły nas przede wszystkim o włączanie muzyki ukraińskiej. Zauważyłam też, że przychodzą do nas pary w różnym wieku. Niektórzy się poznali parę miesięcy temu i zrozumieli, że nie ma co odkładać ślubu na potem, a niektórzy żyli ze sobą nawet 10 lat - mówi Olha. - Myślę, że w czasie wojny jest ważne mieć dla kogo żyć i właśnie dlatego ludzie zaczęli jeszcze bardziej doceniać bliskość – dodaje.