Jak informuje brytyjski "The Guardian", ustawa przedstawiona przez kalifornijską członkinię Zgromadzenia, Cristinę Garcię, przeszła przez obie izby stanowej legislatury i jeśli doczeka się podpisu gubernatora to usuwanie prezerwatyw zostanie określone jako przestępstwo cywilne.
Co to oznacza w praktyce? Kobiety, które zostały oszukane przez partnerów seksualnych w taki sposób, że ci bez ich zgody zdjęli prezerwatywę przed końcem stosunku, będą mogły pozywać mężczyzn i domagać się finansowych odszkodowań.
Co ważne, mężczyźni, którzy ściągają prezerwatywy bez wiedzy partnerki będą karani zgodnie z kodeksem wykroczeń, co oznacza, że więzienie im nie grozi, ale mogą być zmuszeni do płacenia wysokich kar pieniężnych.
Jak podaje "Guardian", nawet 12 procent młodych kobiet doświadczyło "stealthingu" (ściągania prezerwatywy przez partnera przed końcem stosunku). Z kolei 10 procent mężczyzn przyznaje się do takich zachowań.
Teraz wreszcie ma być prawo, które reguluje te kwestie. Pytanie jak będzie to funkcjonowało w praktyce. "Guardian" zwraca uwagę na to, że sądy cywilne mogą mieć problem z brakiem jednoznacznych dowodów na "stealthing".
Jednak Alexandra Broadsky, która prowadzi badania w sprawie wykorzystywania seksualnych kobiet, twierdzi że dobrą wiadomością jest już to, że ustawa ma też ważną, symboliczną wartość.
- Ofiary "stealthingu" mogą spędzić dzień w sądzie i otrzymać wynagrodzenie za doznaną krzywdę, oferuje to też drogę do uznania za rodzaj nadużyć seksualnych, które instytucje historycznie ignorowały - twierdzi Broadsky.
"Guardian" pisze, że ustawa o "stealthingu" może pomóc w wyjaśnieniu i określeniu tego, co jest złe i co sprawia poczucie że ktoś został skrzywdzony. Wraz z uchwaleniem kalifornijskiej ustawy ofiary "stealthingu" będą mogły uważać się za godnych, mających prawo do kontrolowania własnego ciała i prawo do negocjowania własnego życia seksualnego bez przymusu i sztuczek. I prawo też tak je zobaczy.