Polacy tłumnie ruszyli do lasów po drewno. Wszystko za sprawą szalejących ceny gazu, węgla, ekogroszku i pelletu. Chętnych po tani chrust przybywa lawinowo. Do takiego trendu przyczynił się z pewnością wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka. Odnosząc się do wciąż wysokich cen materiałów opałowych przypomniał, że gałęzie można zbierać samemu.
Cały czas obowiązuje, za zgodą leśniczego, możliwość zbierania gałęzi na opał. W tym roku po rozpoczęciu wojny w Ukrainie i zawirowaniu na rynku energii wzrosły zapytania do nadleśnictw o wskazanie terenu i zgodę na pozyskiwanie drewna opałowego w lokalnych lasach. Priorytetowo należało zadbać, by pierwszeństwo samopozyskiwania drewna miały społeczności lokalne
- wspomniał polityk w komunikacie.
Na reakcję Polaków nie trzeba było długo czekać. "Chrust Plus" stał się hitem w sieci. Jak podaje Radio Zet, niektóre nadleśnictwa ograniczają sprzedaż drewna osobom prywatnym. Gałęzie z lasu można zbierać tylko we wskazanych przez leśniczych miejscach i na koniec trzeba za nie zapłacić.
"Niektóre nadleśnictwa już wprowadzają limity, na przykład do 30 m sześc. drewna"
- czytamy na stronie rozgłośni.
Ile zapłacimy za drewno z lasu?
Jak zaznacza Business Insider, wszystko zależy od gatunku drewna i nadleśnictwa. W tegorocznych cennikach drewno S4 pozyskane samodzielnie kosztuje od 75 do 154 zł za m sześc. (nadleśnictwo Sieraków), 100-127 zł (nadleśnictwo Olesno). Z kolei S2AP to koszt od 246 zł do 253 zł (nadleśnictwo Olesno).