Decyzja Putina o inwazji na Ukrainę wielu obserwatorom wydawała się nielogiczna. Jednak jak zauważa Kamil Galeew, analityk i dziennikarz pracujący dla amerykańskiego The Wilson Center, było to posunięcie powodowane logiką.
- Putin wiedział, jak źle radzi sobie rosyjska gospodarka, ale wierzył w potęgę rosyjskiej armii - wyjaśnia na Twitterze. - Pomyślał więc, że będąc w kryzysie gospodarczym, Rosja nadal ma militarny wpływ, którego niemądrze byłoby nie zastosować.
Nic dziwnego. Taka narracja w rosyjskich mediach obowiązywała od lat. Armia Putina miała być najsilniejsza na świecie, a siły zbrojne innych krajów miały być nieporównywalnie słabsze. Wojna z Ukrainą, rozpętana przez Rosjan bardzo szybko zweryfikowała jednak te twierdzenia.
Jak bardzo bolesna była to weryfikacja, pokazuje zmiana kursu rosyjskiej propagandy. By to pokazać, analityk porównał ton wypowiedzi Władimira Sołowiowa, głównego propagandysty Putina, z końca lutego i z końca marca. Na swoim profilu zamieścił wideo stanowiące kompilację jego wystąpień.
Polecany artykuł:
- Podniesiemy brew i Ukraina zrozumie wszystko. Zdobędziemy Kijów! - mówi propagandysta w programie opisanym jako wyemitowany 22 lutego.
Zmianę wymowy przekazu propagandowego widać w dalszej części materiału opublikowanego przez Galeewa, oglądamy w nim fragment tego samego programu z 22 marca.
- Nie będzie żadnego szybkiego rozwiązania bo mamy do czynienia z drugą najsilniejszą armią Europy, która była trenowana przez 8 lat - argumentuje Sołowiow.
Choć według Sołowiowa, pierwsze miejsce w tym "rankingu" nadal zajmuje rosyjska armia, widać że wiara w jej ogromną przewagę poszła w zapomnienie.
- To nie było osobiste złudzenie Putina. To było rosyjskie masowe złudzenie. Bardzo przecenili rosyjskie zdolności wojskowe - napisał Galeew na Twitterze.