Przedszkola, żłobki i szkoły zamknięte co najmniej do 18 kwietnia - tak postanowił rząd i taka data widnieje w rozporządzeniu. Są jednak wyjątki od obowiązku nauki zdalnej. Dzieci pracowników ochrony zdrowia i służb mundurowych mogą być przyjęte stacjonarnie. Chodzi o to, aby lekarze, policjanci i strażacy nie musieli opiekować się dziećmi i rezygnować z pracy. Pozostałe dzieci mają zostać w domach, uczyć się zdalnie a ich rodzice mogą skorzystać z zasiłku opiekuńczego.
W rządowym rozporządzeniu jest jednak luka, którą wykorzystują władze placówek w całej Polsce - informuje serwis Money.pl. Dzięki niej bardzo dużo żłobków i przedszkoli przyjmuje najmłodszych bez względu na miejsce zatrudnienia ich rodziców. Dyrektorka jednej z placówek, z którą rozmawiali dziennikarze serwisu, przyznała, że skoro przedszkole jest otwarte dla dzieci medyków, to również dla innych.
Dyrektorzy żłobków i przedszkoli powołują się na lukę w rządowym rozporządzeniu. Słuszność ich rozumowania potwierdzają prawnicy. Przepis mówi, że dyrektor lub inna osoba kierująca przedszkolem czy żłobkiem „ma obowiązek zorganizować zajęcia w przedszkolu, oddziale przedszkolnym w szkole podstawowej lub innej formie wychowania przedszkolnego, do których uczęszczają te dzieci”.
Eksperci wskazują, że ten zapis jest nieprecyzyjny, bo nie zaznaczono w nim wyraźnie, że dana placówka musi zorganizować zajęcia wyłącznie dla “wybranych” dzieci. Ich zdaniem przepis może być (i jest) interpretowany w ten sposób: “jeśli do przedszkola może chodzić jedno dziecko, to inne też mają do tego prawo”.
Placówek, które korzystają z tej luki w przepisach, może być nawet kilka tysięcy! To skutek pospiesznego przygotowania rozporządzenia, które na dodatek za kilka dni może przestać obowiązywać.