Ta mrożąca krew w żyłach historia wydarzyła się w Rosji, a jej bohaterem jest Ilija Miedwiediew, 23-letni pięściarz z miasta Tiumeń, który na swoim koncie ma kilka znaczących sukcesów. Swoją ostatnią i najważniejszą walkę sportowiec stoczył jednak nie na ringu, lecz w dziczy. Mężczyzna wraz z dwoma towarzyszami, 48-latkiem i 41-latkiem, udał się na ryby nad rzekę Irtysz. Miał to być zwykły wypad nad wodę i nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Ilija, razem ze starszym z mężczyzn, wracał z połowu (ich towarzysz znajdował się przy zacumowanej dalej łodzi), gdy nagle zaatakował ich niedźwiedź. Potężne zwierzę rzuciło się najpierw na 48-latka, który nie miał szans w tym starciu - zginął na miejscu. Potem stworzenie natarło na Iliję. Choć niedźwiedź jest znacznie silniejszy od człowieka, pięściarz podjął walkę o życie.
Zmasakrowany, lecz żywy
Bokser miał ze sobą pistolet, ale kule nie powstrzymały niedźwiedzia. Atakowało zaciekle mimo postrzałów i szybko wytrąciło broń z ręki Ilji. Mężczyzna runął na ziemię, a zwierzę gryzło i drapało zadając 23-latkowi okropne rany. Pięściarz zdołał jednak dobyć noża i zabić niedźwiedzia. Sam był jednak na granicy życia i śmierci.
Trzeci mężczyzna uratował Iliję
Wystrzały zaalarmowały trzeciego towarzysza, który poszedł sprawdzić, co się dzieje. Na miejscu zastał martwego 48-latka, ciało niedźwiedzia i ledwo żywego Iliję. Pięściarz miał szarpane rany na głowie i całym ciele. 41-latek zabrał go stamtąd łodzią. Miedwiediew trafił na oddział intensywnej terapii w ciężkim stanie. Jeśli wyjdzie ze szpitala, będzie mógł powiedzieć, że była to jego najważniejsza walka w życiu.