Jak donosi "Rzeczpospolita", do Trybunały Konstytucyjnego trafiła sprawa dotycząca odbierania prawa jazdy za przekroczenie prędkości o co najmniej 50 km/h w terenie zabudowanym. Rzecznik Praw Obywatelskich twierdzi, że odbieranie kierowcy dokumentu w takiej sytuacji jest niekonstytucyjne. A to dlatego, że to funkcjonariusz policji arbitralnie stwierdza, że kierowca ma zatrzymane prawo jazdy na 3 miesiące i wystawia jedynie pokwitowanie, a o sprawie jest informowane właściwe starostwo.
Taki sposób egzekucji przepisów narusza konstytucję, co potwierdził Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego.
- Z tego względu Małgorzata Manowska – I Prezes SN, złożyła do Trybunały Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie niekonstytucyjności przepisów zapisanych w ustawie o Prawo o ruchu drogowym - podaje "Rzeczpospolita".
Jaka była argumentacja I Prezes SN? Manowska stwierdziła, że nadanie policji kompetencji do arbitralnego decydowania o zatrzymaniu prawa jazdy, bez możliwości weryfikacji okoliczności zdarzenia przez organy administracyjne i sądowe, jest niezgodne z obowiązującymi zasadami w demokratycznym państwie. Kierowca, któremu zatrzymano prawo jazdy nie może się bronić ani podważać pomiarów prędkości wykonanych przez policję.
Z tą argumentacją zgodził się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który już wcześniej sygnalizował problem i wskazywał, że "pomiary radarów mogą być mylne". Dodawał też, że w przypadku zatrzymania prawa jazdy, ta decyzja ma rygor natychmiastowej wykonalności i nawet w przypadku, gdy kierowca się odwołuje to rozpoznanie sprawy zajmuje więcej czasu niż trzy miesiące.