Chodzi o urzędników, którzy w Wielkiej Brytanii do tej pory pracują zdalnie. Cytowany przez dziennik Daily Mail minister (którego nazwiska nie ujawniono w tekście) sugeruje, by wszyscy ci, którzy nie zdecydują się na powrót za biurka, otrzymywali niższą pensję.
- Osoby, które pracują z domu, nie płacą za dojazdy, więc de facto dostali... podwyżkę - stwierdził minister w rozmowie z dziennikarzem. - To niesprawiedliwe w stosunku do tych, którzy chodzą do pracy.
Powiedział również, że ludzie powinni odczuwać chęć powrotu do normalności. Dodał też, że przy pracy zdalnej, trudno ocenić czy ktoś rzeczywiście pracuje, czy np. ogląda telewizję...
Tymczasem brytyjski rząd zalecił pracownikom "stopniowy powrót" do biur w okresie letnim po tym, jak wielu z nich spędziło ponad rok pracując w domu z powodu pandemii.
W Polsce, urzędnicy wrócili do pracy w biurach już pod koniec czerwca. A jak jest z innymi pracownikami? Według raportu, przygotowanego pod koniec lipca przez ManPower Group, większość firm nie planuje wprowadzenia u siebie formuły pracy zdalnej po zakończeniu pandemii. Według deklaracji, do pracy stacjonarnej wrócić ma 88 proc. pracowników.
Firmy argumentują, że praca w biurze jest "lepsza dla samopoczucia pracowników".