Pięć lat od wypadku premier Szydło
Wypadek z udziałem limuzyny premier Beaty Szydło, do którego doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu od początku wzbudził wiele kontrowersji. Kierujący fiatem seicento chciał skręcić. Jednak na jego drodze znalazła się kolumna, która wiozła premier Beatę Szydło. Pierwsze auto z kolumny minęło seicento. Drugiego kierowca nie zauważył. Samochód BOR zjechał z drogi i wjechał w drzewo, by uniknąć zderzenia. Mężczyzna usłyszał wyrok za nieumyślne spowodowanie wypadku. Złożył apelację, a sprawa do dziś nie została wyjaśniona.
Czytaj także: Ruszyła apelacja ws. wypadku Beaty Szydło. Świadkowie będą znowu przesłuchiwani
Funkcjonariusze BOR kłamali?
Jak zeznali wcześniej funkcjonariusze BOR, rządowej kolumnie towarzyszyły sygnały dźwiękowe. Kierowca seicento - podobnie jak inni świadkowie zdarzenia - twierdził, że ich nie słyszał. W grudniu pojawiły się nowe informacje ws. wypadku. Były funkcjonariusz BOR Piotr Piątek, który w 2017 roku brał udział w zdarzeniu przyznał, że złożył fałszywe zeznania. On i jego koledzy z Biura Ochrony Rządu mieli ustalić wspólną wersję zdarzenia - zeznali, że kolumna jechała prawidłowo, z użyciem sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Jak zeznał Piątek, kolumna jeździła w ten sposób regularnie.
Oświadczenie kierowcy seicento
Po upływie pięciu lat od zdarzenia, kierowca seicento zabrał głos. W mediach społecznościowych opublikował poruszające oświadczenie.
- Dzisiaj mija 5 lat od dnia, w którym całe moje życie wywróciło się o 180 stopni. Nigdy już nie będę tym samym człowiekiem, którym byłem przed dniem wypadku. Przez te wszystkie lata brałem udział w wielu przesłuchaniach, stawiłem się na kilkadziesiąt rozpraw sądowych. Udzieliłem również wielu wywiadów, w głównej mierze po to, aby przekazać jak ta sytuacja wyglądała ze strony zwykłego szarego obywatela, wobec którego przedsięwzięto mnóstwo środków, by go zdyskredytować, jak i świadków tego zdarzenia. Poznałem od środka instytucje, które zwykłe można znaleźć na wikipedii, lub o których można przeczytać z doniesień prasowych jak np. Biuro Spraw Wewnętrznych Policji oraz Kancelaria tajna. Przemierzyłem w tym czasie dziesiątki tysięcy kilometrów, tylko by brać udział niemalże we wszystkich rozprawach.
Lekcja życia, która trwa po dziś dzień skutkowała wieloma wyrzeczeniami, podporządkowaniem wręcz całego życia pod sprawę wypadku. Pozytywem tej sytuacji było rozpoczęcie studiów na wydziale prawa, które w dużej mierze zawdzięczam swojej narzeczonej, oraz tym by w przyszłości pomagać innym, którzy znajdą się w trudnej sytuacji. 5 lat temu, tuż po moim zatrzymaniu, policja wmawiała mi, że na tym etapie adwokat nie jest mi potrzebny. Dzisiaj doskonale wiem, że gdyby nie Mecenas Władysław Pociej, sprawa mogłaby się potoczyć różnie.
Gdyby nie zaoferowana pomoc prawna, za którą jestem i będę wdzięczny do końca życia, moje życie mogło by wyglądać zupełnie inaczej. 5 lat minęło jak jeden dzień, postępowanie wciąż się toczy, a sił i cierpliwości zdecydowanie mniej niż na początku tej batalii - czytamy.