"Ludzie umierają z zimna w lasach"
Mają własny ambulans, leki i przede wszystkim ludzi do pracy. Ale nie mają zgody na wjazd do strefy objętej stanem wyjątkowym. To właśnie na polsko-białoruskiej granicy, czyli czasami zaledwie kilkaset metrów dalej od Medyków na Granicy, umierają ludzie. A oni nic nie mogą zrobić...
- Nikomu nie powinno i nie może być na rękę to, że ludzie umierają z zimna w lasach. To jest wstyd dla każdego Polaka, niezależnie od jego poglądów społecznych czy politycznych - podkreśla lekarz z grupy Medycy na Granicy, Jakub Sieczko.
Nie ma zgody na wjazd do strefy
W sprawie zgody na wjazd do strefy objętej stanem wyjątkowym medycy apelowali wielokrotnie. Odmówiła im zarówno Straż Graniczna, jak i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. O pomoc poprosili także przedstawicieli Kościoła. W sprawie medyków interweniował prymas Polski Wojciech Polak. Zaoferował pośrednictwo podczas mediacji. Jednak i ten apel póki co nie przyniósł oczekiwanych skutków.
Czytaj także: Lubelskie: Znane są wstępne wyniki sekcji 19-letniego migranta
W związku z tym medycy działają jak mogą - poza strefą stanu wyjątkowego. I podkreślają, że zgłoszeń jest coraz więcej. - To są ludzie w bardzo różnym wieku i w bardzo różnym stanie. Są wśród nich dzieci. Zasadniczym problemem tych pacjentów jest hipotermia, czyli wychłodzenie organizmu i często jest to hipotermia bezpośrednio zagrażająca życiu. Mieliśmy kilku takich chorych, których temperatura ciała była tak niska, że oni bezwzględnie, natychmiastowo musieli być hospitalizowani, bo po prostu zamarzli w tym lesie - tłumaczy Sieczko.
Medycy na Granicy kończą akcję
Medycy na Granicy nie przedłużą swojej akcji. Oznacza to, że w połowie listopada lekarze, którzy pomagają imigrantom i uchodźcom tuż przy strefie objętej stanem wyjątkowy, wrócą do domów. Znaleźli jednak zastępstwo...
- Deklarujemy, że do 16 listopada rano tam jesteśmy, a później płynnie, w sposób niezauważony dla mieszkańców, dla członków organizacji pomocowych, taki sam zespół, pod takim samym numerem telefonu będzie dyżurował i odpowiadał na zgłoszenia. Zasady naszej działalności się absolutnie nie zmienią. Wielu naszych ludzi nadal będzie brało udział w tej inicjatywie, ale już pod inną egidą. To jest tak, że my przekazujemy tę działalność organizacji, która ma większe struktury, która ma swoich pracowników, która ma większe doświadczenie od nas w działaniach humanitarnych - dodaje Sieczko.
Medycy na Granicy prowadzą też kursy pierwszej pomocy dla mieszkańców powiatów objętych stanem wyjątkowym. Ich działalność można śledzić >>TUTAJ<<.