W Mariupolu w obwodzie donieckim, nad Morzem Azowskim, nie ustają walki, miasto jest ostrzeliwane dniem i nocą - pisze Radio Swoboda. Rosjanie strzelają z systemów Grad i moździerzy kaliber 120 mm - przekazał szef władz obwodowych Pawło Kyryłenko. W mieście nie ma wody, jedzenia, prądu, ogrzewania, łączności. W związku z rosyjskimi ostrzałami nie udaje się otwierać korytarzy humanitarnych.
- Kończy się jedzenie, ludzie nie mają leków, żywności, wody. Z tego, co wiem od tych, którzy zdołał się dodzwonić do bliskich, to piją oni wodę z kałuż. (...) Miasto jest praktycznie przetrzymywane jako zakładnik - powiedział wolontariusz z Mariupola. Jak dodał, ostrzał trwa z różnych stron. - To faktycznie blokada miasta. Powtórka drugiej wojny światowej - stwierdził.
„Brutalność zachowania i ostrzałów wzrasta. Agresorzy zastrzelili z czołgu niezbrojonego cywila. Do nalotów dochodzą ostrzały z wojskowych okrętów” – oznajmił Andriuszczenko.
Podkreślił, że rosyjscy żołnierze okupują miejscowy szpital i zmuszają lekarzy do leczenia swoim rannych pod groźbą śmierci. Jak zaznaczył, wykorzystują w ten sposób ludzi jako żywe tarcze, by uniemożliwić ukraińskim siłom odbicie szpitala