Marina Owsiannikowa stała się znana na całym świecie po swoim proteście 14. marca 2022. Podczas nadawanego na żywo wieczornego serwisu informacyjnego w rosyjskim Pierwym Kanale, państwowej telewizji docierającej do około 99% obywateli i obywatelek Rosji, Owsiannikowa wbiegła w kadr trzymając baner z antywojennym przesłaniem i krzycząc: "Nie wojnie". Zanim realizator włączył materiał wideo, przekaz Mariny przez kilka sekund oglądały miliony Rosjan. Przed swoją akcją opublikowała w mediach społecznościowych wideo, w którym rosyjską inwazję na Ukrainę nazwała zbrodnią, za którą odpowiedzialny jest Władimir Putin. Dodała również, że wstydzi się pracy w telewizji szerzącej kremlowską propagandę i wezwała rodaków do stawienia oporu władzy. Kobieta została natychmiast aresztowana przez policję i przez kilkanaście godzin nie wiadomo było, co się z nią dzieje. Później rosyjski sąd przeprowadził szybki proces, w wyniku którego producentka telewizyjna została ukarana. Owsiannikowa stała się dla wielu ludzi bohaterką, jednak nie brakuje też opinii mówiących, że jej protest został ustawiony. Takiego zdania jest między innymi Ukraiński deputowany Roman Hryszczuk. Więcej na ten temat w dalszej części naszego artykułu.
Czytaj też: Marina Ovsyannikova - kim jest Rosjanka, która pokazała antywojenny baner w programie na żywo?
Chcę podziękować za wsparcie przyjaciołom i kolegom. To były trudne dni w moim życiu. Nie spałam prawie dwa dni, byłam przez 14 godzin przesłuchiwana. Nie mogłam rozmawiać z rodziną, z adwokatem, nie oferowano mi żadnej pomocy medycznej. Dlatego moja sytuacja była bardzo trudna. Więcej powiem jutro, bo teraz chcę po prostu odpocząć.
Polecany artykuł:
Poniżej zamieszczamy jego wpisy:
Owsiannikowa ukarana, lecz śledztwo wciąż trwa
Nowe prawo obowiązujące w Rosji od marca, przewiduje do 15 lat więzienia za "publiczne rozpowszechnianie fałszywych informacji" dotyczących konfliktu w Ukrainie. Tuż po proteście Owsiannikowej istniały więc uzasadnione obawy, że kobieta trafi na lata do zakładu karnego. Stało się jednak inaczej. We wtorek, 15. marca sąd rejonowy w Moskwie uznał ją winną "wykroczenia administracyjnego". Co ważne, sędziom chodziło nie tyle o protest w telewizji, co o jej nagranie zamieszczone w mediach społecznościowych. Kara okazała się zaskakująco niska - sąd nałożył na producentkę telewizyjną grzywnę w wysokości 30 tys. rubli (280 dolarów). Owsiannikowa po wyjściu na wolność podziękowała wszystkim wspierającym ją osobom:
Wtorkowy wyrok nie musi jednak oznaczać końca problemów Owsiannikowej. Wciąż trwa śledztwo w sprawie "publicznego rozpowszechniania fałszywych informacji" na temat rosyjskiego wojska.
Protest to ustawka? Roman Hryszczuk przedstawia swoje argumenty
Po proteście Rosjanki w sieci szybko pojawiły się też opinie mówiące, że cała akcja została ustawiona. Niektórzy twierdzą, że jej celem miało być wpłynięcie na zachodnią opinię publiczną, która mogłaby wymóc złagodzenie sankcji dla Rosji. Takiego zdania jest między innymi Roman Hryszczuk, ukraiński deputowany. Twierdzi on, że protest Owsiannikowej miał wywołać dyskusje na temat "złych i dobrych Rosjan". Argumenty przedstawił na Twitterze. W serii wpisów mówi:
Dobra, musimy poważnie porozmawiać o tym występie w rosyjskiej telewizji. Marina Ovsyannikova (kobieta ze znakiem) pracuje na Kanału Pierwszego jako montażystka. Jest częścią rosyjskiej machiny propagandowej. Oprócz pokazania znaku Marina nagrała wideo. Brzmi jak typowe oświadczenie antywojenne, poza kilkoma szczegółami. Po pierwsze mówi, że tylko Putin jest odpowiedzialny za wojnę. To fałszywe stwierdzenie: większość rosyjskiego społeczeństwa popiera Putina, okupację i wojnę na Ukrainie. Po drugie: na wideo opowiada o "braterskich narodach" Rosji i Ukrainy. Oto trzon rosyjskiej propagandy, który służy jako wyjaśnienie okupacji Ukrainy: "Jesteśmy braćmi i powinniśmy żyć w jednym kraju". Jeszcze jeden podejrzany szczegół: największa wiadomość na znaku jest po angielsku. Obie strony wojny nie posługują się na co dzień językiem angielskim, więc możemy założyć, że znak był zorientowany na zachodnią publiczność. Czemu? Widzę jeden powód. Sankcje naszych sojuszników są potężne, a gospodarka Rosji umiera. Łagodzenie sankcji jest kluczowe dla kontynuowania przez Rosję wojny i dla istnienia reżimu Putina. Więc... Jest bardzo prawdopodobne, że rosyjska propaganda zdecydowała się na to przedstawienie, aby wpłynąć na opinię publiczną w UE, Wielkiej Brytanii i USA. Aby spowolnić sankcje i rozpocząć dyskusję o "dobrych Rosjanach" i "złych Rosjanach".
Prawda jest prosta. Rosja rozpoczęła wojnę. I musimy to powstrzymać. Tu na Ukrainie robimy to z bronią. Nasi sojusznicy robią to z sankcjami i embargiem. Półśrodki nie zadziałały na Krymie, więc widzimy, że musimy naciskać do końca. Mieszkańcy Rosji ucierpią z powodu upadku ich gospodarki. To prawda. Ale ludzie na Ukrainie właśnie teraz umierają. Rosjanie bombardują nasze miasta, zabijając nasze dzieci. Musimy zrobić to, co musimy zrobić. Rosjanie mieli 8 lat na zapobieżenie eskalacji. Nic nie zrobili. Więc proszę nie ufajcie niczemu, co widzicie w rosyjskiej telewizji. Nadal nakładajcie sankcje, embarga, przestańcie robić interesy w Rosji. Pomóżcie nam zatrzymać ludobójstwo w Ukrainie.
Czy Hryszczuk ma rację? Tego nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć. Prawdą jest natomiast, że antywojenny przekaz mógł 14. marca dotrzeć do ogromnej części rosyjskiego społeczeństwa.