Aleksandr Łukaszenka

i

Autor: Maxim Shemetov/Associated Press/East News

świat

Łukaszenka czekał z inauguracją na spotkanie z Putinem. Wybór daty to również cios wymierzony w opozycję

2025-03-25 8:00

Alaksandr Łukaszenka, po styczniowych wyborach, które nie zostały uznane za demokratyczne przez Zachód, zaplanował swoją inaugurację na Dzień Wolności Białorusi. Eksperci wskazują na mroczną symbolikę tego wyboru, a także na możliwe próby zdławienia obchodów tego święta zarówno w kraju, jak i za granicą. Co więcej, pojawiają się spekulacje, że opóźnienie w inauguracji mogło być spowodowane oczekiwaniem na spotkanie z Władimirem Putinem.

Alaksandr Łukaszenka, kontrowersyjny przywódca Białorusi, po raz kolejny znalazł się w centrum uwagi. Jego inauguracja na urząd prezydenta, zaplanowana na wtorek (25 marca), zbiega się z Dniem Wolności Białorusi, nieoficjalnym świętem niepodległości obchodzonym przez opozycję i środowiska demokratyczne.

Inauguracja Łukaszenki w Dniu Wolności

Alaksandr Kłaskouski, białoruski ekspert podkreślił, że wyznaczenie inauguracji na Dzień Wolności nie jest przypadkowe.

- Jest w tym pewna mroczna symbolika. Dzień Woli to święto swobodnych Białorusinów, święto przeciwników reżimu. I myślę, że Łukaszenka, wyznaczając ceremonię właśnie na 25 marca, chce pokazać, że jest panem sytuacji, że to on zwyciężył – tłumaczy Kłaskouski.

Według analityka, Łukaszenka chce, aby jego inauguracja była głównym wydarzeniem tego dnia, przyćmiewając obchody Dnia Wolności.

Kłaskouski nie wyklucza, że w wyborze daty inauguracji mógł być "element przypadkowości". Łukaszenka miał czekać na zaproszenie do Moskwy od Władimira Putina. Wizyta w Moskwie odbyła się ostatecznie w dniach 13-14 marca. Być może to właśnie z przyczyn technicznych termin inauguracji był przesuwany, a ostatecznie Łukaszenka lub ktoś z jego otoczenia wpadł na pomysł, by "zepsuć święto emigrantom politycznym".

Dzień Wolności w cieniu represji

Ekspert przypomniał, że w przeszłości Łukaszenka wykorzystywał Dzień Woli w swoich politycznych celach, np. w 2018 roku, gdy oficjalnie pozwolono na zorganizowanie dużego święta z okazji stulecia proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej. Jednak po 2020 roku, po stłumieniu masowych protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich, władze zniszczyły wszelką polityczną alternatywę. Obecnie na Białorusi nie ma możliwości legalnego świętowania Dnia Wolności.

Białoruskie władze próbują nawet zdławić obchody Dnia Woli za granicą, strasząc wszczęciem spraw karnych wobec uczestników. Jak podkreślił Kłaskouski, "nawet za granicą demokratyczny ruch białoruski drażni Łukaszenkę i jego otoczenie".

Radio ESKA Google News

Wybory bez legitymacji

Białoruskie organizacje zajmujące się obroną praw człowieka oświadczyły, że styczniowe wybory prezydenckie nie odpowiadały międzynarodowym standardom demokratycznych i wolnych wyborów. Odbywały się w warunkach "głębokiego kryzysu praw człowieka, w atmosferze totalnego strachu, spowodowanego przez represje wobec społeczeństwa obywatelskiego, niezależnych mediów, opozycji i wszystkich osób o odmiennych poglądach".

Podobne stanowisko zajmuje Zachód. Szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas oświadczyła, że "pozorowane wybory na Białorusi nie były ani wolne, ani uczciwe", a ciągłe represje oraz ograniczanie udziału w życiu politycznym i dostępu do niezależnych mediów pozbawiły proces wyborczy jakiejkolwiek legitymacji.

Jak się kończą żarty na granicy z Białorusią? | SŁAWOMIR KOPER | CNC