Lockdown kwiecień 2021. W czwartek rząd poinformował o wprowadzeniu nowych obostrzeń, które mają obowiązywać od 27 marca do 9 kwietnia. Służba zdrowia jest na granicy wydolności, dlatego rządzący zamykają kolejne branże, aby skłonić nas do pozostania w domach. Przez dwa tygodnie nie będą działały żłobki, przedszkola, sklepy meblarskie i budowlane oraz salony fryzjerskie i salony urody.
To nie oznacza jednak, że w okolicach 9 kwietnia sytuacja ustabilizuje się na tyle, że poszczególne branże znów będą działać. Eksperci wieszczą, że po świętach wielkanocnych, które w tym roku przypadają na pierwsze dni kwietnia, czeka nas nowy szczyt zachorowań. Pisze o tym “Rzeczpospolita”. Jak mówi cytowany przez dziennik epidemiolog, prof. Marcin Czech, wprowadzane regulacje powinny być jeszcze bardziej restrykcyjne. Jego zdaniem powinny zostać nimi objęte też nabożeństwa kościelne. Chodzi o msze na zewnątrz świątyń oraz transmisje online, w telewizji oraz radiu. “Rozważyłbym także ograniczenia w przemieszczaniu się, które przecież obowiązują w Europie Zachodniej” - mówi prof. Czech.
Zdaniem eksperta Polacy w okresie świąt będą przemieszczać się po kraju, a to oznacza, że dwa-trzy tygodnie po Wielkanocy uderzy w nas kolejna, choć mniejsza fala zachorowań. Będą więc najpewniej nowe obostrzenia i kolejny lockdown, czyli zamknięcie poszczególnych branż w drugiej połowie kwietnia. Wirusolog prof. Włodzimierz Gut podkreśla, że restrykcje nie byłyby konieczne, gdyby ludzie stosowali się do obowiązujących zasad. “Restrykcje to przekonywanie przekonanych. Ci, którzy nie wierzą w pandemię, i tak się do nich nie zastosują” - mówi Gut w wypowiedzi dla “Rzeczpospolitej”.