Kolejny wulkan na Pacyfiku może wybuchnąć
Olbrzymi wybuch wulkanu w okolicach wysp Tonga widziany był z kosmosu, a jego skutki odczuli mieszkańcy nie tylko przyległych obszarów. Do tej pory nie wiadomo, ile osób zginęło w wyniku wybuchu tego wulkanu. Obszar ten został całkowicie odcięty od świata na wiele dni. Wszystkie okoliczne wyspy pokryła gruba warstwa popiołu wulkanicznego. Mieszkańcom brakuje żywności i wody pitnej.
Nie zdążono nawet pomóc po erupcji wulkanu Hunga Tonga, a już wiadomo, że niecałe 2 tysiące kilometrów na północny zachód, budzi się kolejny niebezpieczny wulkan. Znajduje się on na wyspie położonej w samym centrum archipelagu Vanuatu – mowa o wulkanie na wyspie Ambrim. Zarejestrowano, że nad wulkanem pojawiła się niepokojąca smuga popiołów i pary wodnej. Oznacza to, że wulkan odgazowuje się i w każdym momencie może wybuchnąć, wyrzucając w powietrze dużą ilość lawy i popiołów. Ostatnią aktywność tego wulkanu odnotowano 4 lata temu.
Obecnie przed wybuchem ostrzegani są okoliczni mieszkańcy. Naukowcy podnieśli stopień zagrożenia wybuchem ze strony wulkanu z 1 na 2. Wulkan ten składa się, się z kilku kraterów. Szacuje się, że najbardziej niebezpieczne są Marum, nieaktywny od połowy ubiegłego wieku, a także Benbow, który wybuchł w 2018 roku. Jednak z powodu erupcji zakazano wstępu i wyznaczono strefę wykluczenia w promieniu do 2 kilometrów od głównych kraterów. Największa erupcja wulkanu na Ambrim miała miejsce w latach 1913-14. I ze względu na swoją siłę otrzymała miano najpotężniejszej erupcji w zachodniej części Oceanii od 400 lat. Nic więc dziwnego, że naukowcy wolą uprzedzić wcześniej o możliwości erupcji, bo wulkan jest bardzo niebezpieczny.