Kazachstan to największa gospodarka Azji Centralnej i 9. pod względem eksportu ropy naftowej państwo na świecie. Kraj krytykowany jest przez Zachód i organizacje broniące praw człowieka za autorytarny system polityczny, ograniczanie wolności mediów i brak uczciwych wyborów.
W Kazachstanie od 2 stycznia trwają gwałtowne protesty, wywołane podwyżką ceny gazu LNG. Media informują o dziesiątkach zabitych. Ministerstwo zdrowia Kazachstanu w czwartek podało, że w zamieszkach ucierpiało ponad tysiąc osób, prawie 400 trafiło do szpitala. 62 osoby przebywają na oddziałach intensywnej terapii. Zachodnie media mówią o "dziesiątkach zabitych", w tym kilkunastu funkcjonariuszach służb bezpieczeństwa.
Kryzys w Kazachstanie psuje szyki prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi, bo wpływy w najbliższym sąsiedztwie nie są tak mocne, jak uważał, ale nie oznacza on bezpośredniego zagrożenia dla niego wewnątrz kraju -
- ocenia w czwartek brytyjska prasa.
Polecany artykuł:
"Niewiele ponad tydzień temu wydawało się, że Władimir Putin znów zapędził Zachód do narożnika. (...) Ale trwające obecnie powstanie ludowe w Kazachstanie po raz kolejny ujawniło, że agresja Putina w regionie nie zawsze wynika z pozycji siły" - komentuje na łamach "Financial Times" szef amerykańskiego biura tej gazety Peter Spiegel.
Jak wyjaśnia, choć rosyjska propaganda będzie obwiniać zagranicznych agentów za nagły wybuch demonstracji, Kreml obawia się czegoś innego - że kazachskie protesty są najnowszym sygnałem, iż obywatele, którzy przez dziesięciolecia żyli w zniewalającej autokracji, w końcu nie wytrzymają.
Zwraca uwagę, że nie jest przypadkiem to, iż Putin rozpoczął ryzykancką grę wokół Ukrainy kilka miesięcy po podobnej rewolcie na Białorusi, gdzie liderzy opozycji byli bliscy obalenia po sfałszowanych wyborach reżimu Alaksandra Łukaszenki, a białoruscy protestujący, podobnie jak teraz ci z Kazachstanu, przywołali widmo "kolorowych rewolucji" z początku XXI wieku, które zwróciły Ukrainę i Gruzję w stronę Zachodu.
Na podobieństwa do zeszłorocznych wydarzeń na Białorusi i tych sprzed kilkunastu lat na Ukrainie zwraca uwagę też dziennik "Daily Telegraph". "Dla postsowieckich autokratów prawie całkowite załamanie się władzy państwowej w obliczu ogólnokrajowych protestów w Kazachstanie jest koszmarem. Jeden z sąsiadów Kazachstanu będzie przyglądał się temu ze szczególnym niepokojem. Władimir Putin ostro reaguje na rewolucje u byłych sowieckich sąsiadów Rosji. Postrzega je jako prowadzone przez CIA operacje specjalne mające na celu usunięcie jego sojuszników, które pewnego dnia mogą być wymierzone w niego" - pisze gazeta.