
Polscy piłkarze bankruci. Jak stracili wielkie miliony?
Statystyki mówią, że ponad 50 procent piłkarzy zostaje bankrutami po zakończeniu swych karier. Niektórzy są jednak szybsi i pieniądze przepusczają do zera jeszcze w czasach, gdy bardzo dobrze zarabiają. Jak roztrwonić majątek i zostać z niczym, mimo że wszystko wokół sprzyja finansowemu "ustawieniu" się na lata? To wbrew pozorom bardzo proste. Przedstawiamy sześć sylwetek polskich piłkarzy, którzy przepuścili fortuny zarobione na grze w piłkę.
Źródło: SUPER EXPRESS

Polscy piłkarze bankruci. Jak stracili wielkie miliony?
Dawid Janczyk. Dla wielu złote dziecko polskiego futbolu, jeden z największych talentów swojego pokolenia. Błyszczał na mistrzostwach świata U-17, gdy strzelił gola Brazylii naszpikowanej późniejszymi gwiazdami boisk. Szybko trafił do Legii Warszawa, a stamtąd za rekordową kwotę do CSKA Moskwa. Świat leżał mu u stóp. Jednak niezwykle szybki awans sportowy wiązał się również z wielkimi pieniędzmi i pokusami. Największą pokusą Dawida był alkohol. Nie odnalazł się w lidze rosyjskiej, nieźle grał na wypożyczeniach w Lokeren i Germinal Beerschot, ale później było już tylko gorzej. "Mam wielkie szczęście, że jeszcze żyję. Zaczęło się od samotności, a skończyło na nałogu. Nawet nie chcę myśleć, ile przebalowałem pieniędzy" - wspominał po latach piłkarz, który w ostatniej dekadzie próbował szczęścia w kilkunastu klubach. W żadnym nie zabawił na dłużej.
Źródło: Piotr Bławicki / Super Express

Polscy piłkarze bankruci. Jak stracili wielkie miliony?
Grzegorz Król. Nowy Włodzimierz Lubański, jak mówiono o nim za czasów gry w Lechii Gdańsk. Zapowiadał się rewelacyjnie. Strzelił gola w swoim debiucie w Ekstraklasie, trafił do notesów skautów największych klubów. Ale nigdy nie wybił się poza ligę polską. W wykorzystaniu potencjału sportowego przeszkodziły mu dwa demony. Alkohol i hazard. Zaczął grać po przeprowadzce do Poznania, jeszcze jako piłkarz Lecha. Potem trafił do Amiki Wronki, gdzie dobrze zarabiał, jako jedna z gwiazd drużyny. Dziś z pieniędzy nie zostało nic. "Przegrałem, co miałem: każdą pensję, premię, mieszkanie, samochód, wakacje. Wszystko". Wylicza, że łącznie stracił ponad trzy miliony złotych.
Źródło: Marcin Smulczyński / Super Express

Polscy piłkarze bankruci. Jak stracili wielkie miliony?
Tomasz Dawidowski. Rówieśnik Grzegorza Króla. Chłopak z Gdyni, kolejny niespełniony talent. Jak przyznawał w wywiadach, karierę przekreśliły mu seryjne kontuzje. "W wieku 26 lat byłem wrakiem". Grał wtedy w Wiśle Kraków, chociaż "grał", to za duże słowo, bo większość czasów spędzał na rehabilitacji. Mając do dyspozycji ogromny kontrakt i sporo wolnego czasu, często odwiedzał kasyna. W rozmowie z portalem "Weszło", przyznał, że jako 27-latek nie miał nic, oprócz mieszkania. "Miałem mieszkanie, ale - panowie - to nic przy moich ówczesnych zarobkach. Mogłem ich mieć dwadzieścia. Do 27. roku życia zarobiłem przecież parę milionów" - wspominał czasy, gdy jako zawodnik klubu Bogusława Cupiała zarabiał kilkanaście lat temu 80 tysięcy złotych miesięcznie.
Źródło: Marek Zieliński / Super Express

Polscy piłkarze bankruci. Jak stracili wielkie miliony?
Mirosław Okoński to legenda Lecha Poznań. Jeden z największych talentów tego klubu, a także były gwiazdor Bundesligi. Jednak żył nie tylko futbolem. Korzystał z życia nocnego, upodobał sobie zwłaszcza kasyna. "Z alkoholem radziłem sobie świetnie. Gorzej szło przy stole. W życiu zarobiłem jakieś 2 mln niemieckich marek. A że rozrzutny byłem i żyłem w luksusie, to gdy wróciłem do Polski, zostało mi jakieś 600 tys. Wtedy zaczął się jednak zjazd. Potrafiłem w 24 godziny przegrać 100 tys.! Potrafiłem siedzieć w kasynie kilka godzin przed treningiem. Po treningu – aż do północy. Po powrocie do Polski, po roku nie miałem już prawie nic!"
Źródło: Przemysław Szyszka / Super Express

Polscy piłkarze bankruci. Jak stracili wielkie miliony?
Tomasz Hajto, ps. Gianni. To prawdziwy król utracjuszy polskiego futbolu. Jak sam wylicza, przehulał ponad 20 milionów złotych. W swoich najlepszych latach, jako piłkarz Schalke żył, niczym król. Gdy klub oferował mu apartament, on chciał willę z basenem. Kupował Ferrari, a następnie sprzedawał je za połowę ceny, bo... miało niewygodne fotele. Na wakacje wydawał po kilkadziesiąt tysięcy euro. Przyznaje w wywiadach, że brakło mu kogoś, kto umiałby doradzić i utrzymać w ryzach jego rozrzutność i skłonność do hazardu. O tym ostatnim mówi, że stał się problemem po zakończeniu kariery, gdy nagle skończyły się treningi, mecze, zgrupowania, wyjazdy.
Źródło: Piotr Gajek / Super Express

Polscy piłkarze bankruci. Jak stracili wielkie miliony?
Radosław Kałużny. Wielu kibiców pamięta ogolonego na "zero" twardziela z numerem 10 na plecach, który wraz z Emmanuelem Olisadebe stanowił o sile kadry Jerzego Engela. Po świetnch występach w kadrze i Wiśle Kraków, trafił do Bundesligi. Tam jako piłkarz Bayeru Leverkusen zarabiał pół miliona marek rocznie. Pieniądze zarobione w zawodowym futbolu nie sprawiły jednak, że dziś żyje dostatnio. Kilka lat temu do mediów trafiło jego zdjęcie z pracy w magazynie na Wyspach Brytyjskich. Wszystko wyjaśniło się w 2016 roku, gdy napisał w książce, w której wyjaśnia, że 6 milionów złotych wydał na byłą żonę. Oddał jej "dwa samochody i wielką willę". Jak sam wspomina "Z 200 tysięcy zarobków, zabierała mi 160 tysięcy".
Źródło: Wojciech Rzążewski / Super Express
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...