Pielęgniarki z Warszawy przyszły tu, by premier je usłyszał: "Podstawy mam 4100, ale po aneksach jest 3700. Żeby spłacić kredyty i żyć godnie, pracowałam tak, że miałam jeden dzień wolnego w miesiącu. Psycholog powiedział, że jak nie zrezygnuje z dodatkowej pracy, to oszaleję. Teraz też mam nerwy. Boję się, że nie dam rady spłacić kredytu. W 2008 r. miałam do spłaty 115 tys. Teraz zostało mi 100 tys. Wcisnęli mi hipoteczny we frankach, po powiedzieli, że pielęgniarka za mało zarabia na złotówkowy", mówi nam pani Agnieszka Wasilkiewicz (druga od lewej)