Od roku szkolnego 2025/2026 polską oświatę czekają spore zmiany. Ministerstwo Edukacji Narodowej planuje między innymi zwiększenie nacisku na aktywność fizyczną uczniów poza budynkiem szkoły, niezależnie od pogody.
Minister Barbara Nowacka zapowiada, że zmiany są inspirowane tak zwanym "fińskim modelem edukacji", który kładzie nacisk nie tylko na wiedzę teoretyczną, ale również na zdrowie, ruch i rozwój społeczny uczniów.
- Edukacja zdrowotna - nieobowiązkowa, edukacja obywatelska - świetnie przygotowany przedmiot oraz zmienione podstawy programowe z WF, żeby nie dublowały się treści z edukacji zdrowotnej i żeby młodzież chciała się ruszać - powiedziała Barbara Nowacka.
Nauka na świeżym powietrzu? Czemu nie!
Ministerstwo Edukacji Narodowej zachęca szkoły do organizowania zajęć na świeżym powietrzu przez cały rok. Inspiracją są kraje skandynawskie, gdzie dzieci regularnie spędzają czas na zewnątrz, niezależnie od pogody.
- Pamiętacie, jak "za dzieciaka" wychodziliśmy bawić się w śniegu? Wszyscy mówią: spójrzcie na Skandynawię, fiński model szkoły, Estonia – jak wspaniale! Tam dzieci regularnie wychodzą na zewnątrz - przekonuje Nowacka. Jak zapowiada, tego typu aktywności mają być konsultowane z rodzicami.
Dyskusja o potrzebie zmian w lekcjach wychowania fizycznego w polskich szkołach nie jest niczym nowym. Od lat słychać opinie, że zajęcia te powinny być bardziej atrakcyjne, zachęcające do uprawiania sportu, że zbyt dużo jest zwolnień z lekcji wf, zaś wiele dzieci boryka się z otyłością i unika ruchu. Nie jest to tylko problem stricte szkolny, ale ogólnospołeczny. Szukamy pomysłów na jego rozwiązanie także w innych krajach.
Postanowiliśmy zapytać polskich trenerów i nauczycieli, pracujących zagranicą, jak wyglądają takie zajęcia w tamtejszych szkołach, jakie są plusy i minusy.
Szwecja. Hokej już od dziecka
Jerzy Kruszczyński to były piłkarz między innymi Lechii Gdańsk a później Lecha Poznań. Zasłynął z tego, że w europejskich pucharach, w latach 80. strzelał gole futbolowym potęgom - Juventusowi Turyn oraz FC Barcelonie. Pod koniec lat 80. przeniósł się do szwedzkiego klubu Gislaveds, tam doczekał się piłkarskiej emerytury, trenował także grupy młodzieżowe, dziewczęta. O sportowym szkoleniu dzieci w tym kraju wie dużo, widzi zarówno plusy jak i problemy młodego pokolenia.
- Na pewno Szwedzi kładą duży nacisk na to, aby zajęcia dla dzieci były atrakcyjne o każdej porze roku. Duże znaczenie ma gra w hokeja, który jest u nich bardzo popularnym sportem. Ci najzdolniejsi trafiają potem ze szkół do klubów. Praktycznie każda szkoła ma sale gimnastyczne na dobrym poziomie, dostosowane do różnych ćwiczeń, zabaw, pokonywania toru przeszkód. Oczywiście wiele zajęć odbywa się na świeżym powietrzu, ale dużo zależy też od nauczyciela, jak i gdzie organizuje lekcje. To on także poleca tych najzdolniejszych do klubów - opowiada Jerzy Kruszczyński.
Nasz rozmówca dodaje, że w Szwecji duży nacisk kładzie się na naukę i rozwój umiejętności pływania. - Nawet ratownicy, pracujący na basenach, są związani z klubami i wyłapują talenty. Jeśli w danej grupie więcej dzieci ma talent do hokeja, wtedy większy nacisk kładzie się na tę grę, czy np. na piłkę nożną - opowiada Kruszczyński.
Dlaczego talenty "giną po drodze"?
Jeśli chodzi o zajęcia na świeżym powietrzu, w tym zimowe, Szwedzi mają ku temu dobre warunki także z racji swojego geograficznego położenia.
- Obojętnie w jakiej części kraju ktoś mieszka, to może pobiegać na nartach, zjeżdżać na nich, czy na przykład uprawiać snowboard, są jeziora, gdzie pojawiają się łyżwiarze. W Szwecji nie brakuje sportowych talentów, ale wiele z nich gdzieś "ginie po drodze". Powody są różne - złe nawyki, papierosy, narkotyki... Niestety, widać także to, że z uprawiania sportu szybciej rezygnują dziewczęta, one w pewnym momencie życia stawiają bardziej na edukację, studia - dodaje były piłkarz Lechii Gdańsk i Lecha Poznań.
Wspomina, że podobnie jak w Polsce, wśród najmłodszych Szwedów także widoczny jest problem z nadużywaniem telefonów komórkowych, smartfonów. Nie bez znaczenia pozostaje także wpływ otoczenia, sprawiający, że sport jednak schodzi na dalszy plan albo w ogóle znika z życia młodego nastolatka. Szczególnie w większych miastach jest problem z przestępczością. Tam już dzieci w wieku 11, 12, 15 lat są niestety werbowane do grup przestępczych.

i
Norwegia. Nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania
Jak wygląda praca z dziećmi i młodzieżą w sąsiedniej Norwegii. O tym opowiada serwisowi eska.pl Kamil Ryłka, pochodzący z Olsztyna trener, który pracował w akademii piłkarskiej Valerengi Oslo. Dziś jest szkoleniowcem bramkarzy w klubie FKH Haugesund, drużynie zamykającej tabelę Eliteserien (odpowiednika polskiej ekstraklasy). W Norwegii pracuje w sumie już od 14 lat.
Ryłka przyznaje, że Norwegowie stawiają duży nacisk na ruch na świeżym powietrzu, co jest nie tylko domeną szkolnych zajęć, ale w ogóle codzienności w tym kraju.
- Tak to wygląda już w przedszkolu, akurat mam córkę w tym wieku, ale nie tylko. Oni bardzo dużo spędzają czasu na podwórku. Przyświeca im taka maksyma, że "nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania" i w ten sposób żyją. Rozmawiamy o dzieciach, ale taki styl życia mają też starsi ludzie, którzy są już na emeryturze, albo blisko niej. Dużo spacerują, dbają o fizyczną formę. Mieszkam blisko gór i morza, widzę aktywność mieszkańców. Nie sprawiają wrażenia tak zmęczonych życiem i "zajechanych", jak ich polscy rówieśnicy - opowiada olsztynianin, mieszkający i pracujący w Norwegii.
Stawiają na ekologię i zdrowe jedzenie
Ze względu na warunki pogodowe i położenie, najpopularniejsze są tu oczywiście sporty zimowe. - Norwegowie wygrywają w wielu tych zimowych konkurencjach, ale nie ograniczają się tylko od nich. Bardzo dużo dzieci uprawia piłkę nożną czy inne sport. Futbol czy piłka ręczna są także popularne wśród dziewczynek - opowiada Kamil Ryłka.
Polski trener opowiada też o mentalności, zwyczajach Norwegów, gdyż ona również odbija się na podejściu do wychowania fizycznego najmłodszych.
- Mówiąc o edukacji, także tej sportowej, trzeba wspomnieć o samym podejściu do życia. Tak jak Norwegowie lubią ruch na świeżym powietrzu, tak samo duży nacisk kładą też na dbałość o środowisko, ekologię, jakość powietrza i... jedzenia. Bardzo starają się o to, aby produkty, które trafiają do sklepów miały jak najwyższą jakość i starannie dobierają dostawców warzyw czy mięsa. W niektórych polskich sklepach trzeba mocno "przebierać", aby znaleźć wreszcie te odpowiednie dla siebie, pomimo, że wybór wydaje się być duży - podkreśla Ryłka.
Wychowanek Stomilu Olsztyn dostrzega sportowe minusy na późniejszym etapie. - Jest elita, do niej trafiają najlepsi i druga, szersza grupa sportowców czy trenerów, którzy jednak nie dążą do dalszego rozwoju. Zadowalają się występami w lokalnych zespołach, amatorskich, ich szkoleniowcy, a często są to też rodzice, uznają, że ich podopieczni będą lepiej rozwijali się w tym środowisku. Dlatego część sportowych talentów gdzieś "przepada", bo nie przechodzi na profesjonalny poziom. Rywalizują w tym samym gronie mają 9-10 oraz 19 lat. Ciężko wtedy o rozwój, postawienie kroku do przodu - opowiada Ryłka.

i
Belgia. Chcą więcej zajęć sportowych
Zbigniew Plechoć to były reprezentant Polski w piłce ręcznej i zawodnik między innymi Wybrzeża Gdańsk czy niemieckiego Bayeru Leverkusen. Od trzydziestu lat mieszka w Belgii, jako nauczyciel sportu pracuje w dwóch szkołach - podstawowej i specjalnej. Mieszka w Eupen, blisko granicy z Niemcami.
W szkole podstawowej uczniowie mają zapewnioną jedną godzina pływania i jedną na różne dyscypliny sportu. Władze oświatowe w Belgii chcą jednak zwiększyć ilość tych godzin. Niektóre szkoły mają pewnego rodzaju profil, specjalizują się w danej dyscyplinie sportu. Tu, gdzie ja pracuję, największy nacisk kładzie się na piłkę ręczną. W szkole średniej zaczyna się już, powiedzmy, pewnego rodzaju selekcja, zdolne dzieci trafią do klubów- mówi Plechoć.
Nie tylko "polski" problem
Belgowie także borykają się z problemami, takimi jak nadmierne korzystanie z telefonów komórkowych. - Uczniowie mają zakaz używania smartfonów w czasie lekcji, z wyjątkiem przerw między zajęciami. Według mnie sprawność fizyczna młodych Belgów z pokolenia na pokolenie się pogarsza. Trudno powiedzieć, może jest zbyt duża tolerancja, jeżeli chodzi o wychowanie, wielu rodziców też nie kładzie większego nacisku na aktywność. Nie jest to tylko "polski" problem. Zresztą, ogólnie tutejsza oświata też zmaga się z różnymi bolączkami - opowiada Plechoć.
Ćwiczą w grupach
Były reprezentant Polski w piłce ręcznej zauważa natomiast pozytyw, który można byłoby przełożyć również na grunt polskiej szkoły.
- Nauczyciel w Belgii może podzielić młodzież na grupy według umiejętności i stopnia zaawansowania sportowego. Uczniowie, którzy na przykład mają problem z nadwagą, są mniej sprawni motorycznie, biorą udział w zajęciach, dostosowanych do ich możliwości, staramy się, aby nie rezygnowali w ogóle z aktywności, żeby mieli motywację. Ci bardziej utalentowani ćwiczą w swoim gronie, jest element rozwoju czy rywalizacji. Belgowie starają się wprowadzać różne rozwiązania, dyskutujemy na konferencjach, jak poprawić jakość wychowania fizycznego i co za tym idzie sytuację sportu w kraju - podkreśla Zbigniew Plechoć.
Nowe przedmioty w szkołach od września
Wracając do tematu "fińskiego modelu" szkoły, minister Barbara Nowacka zapowiedziała, że to nauczyciele będą decydować i konsultować z rodzicami działania dotyczące wychowania fizycznego. Szefowa resortu dodała ponadto, że od nowego roku szkolnego 2025-26 w programie nauczania będą także dwa nowe przedmioty - edukacja obywatelska oraz edukacja zdrowotna.

i