Czteroletni Mychajło i jego parę lat starszy brat Jason próbowali samodzielnie przygotowywać posiłki i wykonać postawione im przez matkę zadanie: by nie zostawiać domu na pastwę losu - relacjonuje portal. Jedzenie przynosili im sąsiedzi.
Według Jasona ich mama tydzień wcześniej wyszła do miasta i nie wróciła. Nie ma z nią kontaktu.
Chłopiec opowiedział o tym, jak zostali uratowani.
"Wyszedłem, patrzę - trzech wojskowych. Mówią: sam jesteś? Mówię, że nie, jestem z młodszym bratem. Ile ma lat? Cztery. Mówią: chodźcie, lepiej was wywieziemy, bo tu jest niebezpiecznie. Pocisk uderzy w dom, zawali się, nikt was nie wyciągnie".
"A mama kazała nie zostawiać domu. Lepiej zadbam o brata i o swoje życie" - powiedział Jason.
Chłopców ewakuowano do szpitala - jednej z niewielu placówek, które wciąż działają w Siewierodoniecku - pisze Suspilne. Braci przewieziono później do rodziny w Połtawie. W obwodzie ługańskim nie cichną ostrzały.
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]!