O sprawie poinformował dziennik The Sun. Właściciel jednego ze stoisk z jedzeniem w Chinach popadł w poważne tarapaty finansowe. Wszystko było spowodowane pandemią koronawirusa. Postanowił zmienić tą passę i zaczął dodawać do swoich potraw tajemniczy składnik. Niestety, nie była to przyprawa wzmacniająca smak, ani inna legalna substancja. Mężczyzna do jedzenia dodawał narkotyki.
Proceder ten odkrył jeden z jego klientów. Był zaniepokojony tym, że smak posiłków nie jest do końca naturalny i stwierdził, że się uzależnił. W związku z tym, Policja zorganizowała nalot na bar, gdzie zabezpieczono m.in. pojemnik z olejem z chili. Okazało się, że właściciel dodał do niego opium z maku.
- Potrawa przyprawiona taką mieszanką miała znacznie lepszy smak. Zimny makaron, który serwował, smakował doskonale. Jednak potrawy z tym związkiem są silnie uzależniające, a ich długotrwałe spożywanie - niebezpieczne dla zdrowia - przekazał dziennikarzom rzecznik lokalnej policji Zhang Kaoshan.
Właściciel stoiska przyznał się do dodawania narkotyków do jedzenia. Tłumaczył, że zmusiła go do tego pandemia i trudna sytuacja finansowa związana z lockdownem. Chińczyk powiedział też, że odkąd zaczął dodawać narkotyki do jedzenia, jego sprzedaż wzrosła aż o 30%.
Co ciekawe, jak podaje The Sun to nie jedyna taka sytuacja w Chinach. Tylko w tym roku policja odnotowała już 155 podobnych przypadków, kiedy restauratorzy dodawali opium z maku do jedzenia. Najczęściej dochodziło do nich w prowincjach Henan, Kuejczou i Jiangsu.