Testy na COVID-19. Pojawia się coraz więcej miejsc, gdzie można kupić testy na koronawirusa
Trzecia fala koronawirusa na dobre zagościła w Polsce. Liczba zakażeń rośnie, zamykane są kolejne województwa. Co więcej, przedstawiciele rządu nie wykluczają również ogólnopolskiego lockdownu. Sprawa robi się o tyle poważna, że wielkimi krokami zbliża się Wielkanoc. Wiele osób będzie chciało udać się do rodziny lub przyjaciół. Wtedy transmisja koronawirusa będzie jeszcze większa.
Rząd w poniedziałek ogłosił nową ścieżkę testowania na koronawirusa. Osoby, które podejrzewają u siebie zakażenie (i mają 18 lat) mogą zgłosić się na test na COVID-19 przez formularz na stronie gov.pl/dom. Wystawione im zostanie skierowanie i zostaną poddani kwarantannie. Test na COVID-19 wykonają bezpłatnie.
COVID-19 testy: te można kupić w sklepie, a nawet w sieci. W internecie kwitnie nielegalny handel
Test na COVID-19 wprowadziła ostatnio też Biedronka. To jednak nie wszystko. Testy na COVID-19 dostępne są też w internecie. Tam wręcz kwitnie nielegalny handel. Na Allegro czy OLX można kupić test antygenowy nawet trzy razy taniej. Ceny zaczynają się nawet od 30 zł.
Eksperci nie mają jednak wątpliwości. Takie testy na COVID-19 nie są dobrym pomysłem i stanowczo je odradzają. Podkreśla, że kupując go w internecie, nie wiemy, jaka jest skuteczność takiego testu.
Tego typu rzeczy w ogóle nie powinny znajdować się w internecie. W obowiązującym stanie prawnym testy na COVID-19 powinny być sprzedawane wyłącznie profesjonalistom. Test powinna wykonywać osoba, która umie dobrze pobrać wymaz, a następnie odpowiednio zinterpretować wyniki. Jeśli ktoś się na tym nie zna, nie posiada odpowiedniej wiedzy, jego interpretacja będzie błędna. Jeśli okaże się, że będzie chory i nie podda się dalszym badaniom oraz kwarantannie, stanie się dodatkowym źródłem zarażania innych osób - mówi Józef Łoś, Małopolski Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny.
Podobnie jest z testami na przeciwciała. Tylko testy znajdujące się w laboratoriach są sprawdzone i dadzą nam prawidłowe, potwierdzone wyniki. Tłumaczy również różnice w cenie.
Firma, np. Pfizer, która wykonuje leki, nieodtwórcze, musi ponieść ogromne koszta, bo wiadomo, że to kosztuje. Nakłady finansowe są bardzo duże. A taka firma, która nie wiadomo skąd jest, nie wiadomo, w jakich warunkach przygotowuje te testy. Czasami to, co tanie, jest drogie. W dalszej perspektywie się to sprawdza i to powinno dać ludziom do myślenie - dodaje Małopolski Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny.
Józef Łoś dodaje, że osoby, które wykonują takie testy, są też również poza systemem. Do szpitali trafiają dopiero wtedy, gdy objawy się nasilają i konieczne jest poważniejsze leczenie. A to może skutkować dużo poważniejszymi skutkami ubocznymi.