Do niezwykłego wydarzenia doszło w ostatnią sobotę, 11 września podczas meczu futbolu amerykańskiego pomiędzy Miami Hurricanes a Appalachian State. Kibice obserwujący starcie w lidze uniwersyteckiej na stadionie w Miami w pewnym momencie zamarli. Dlaczego? Wszystko przez małego kotka, który w jakiś sposób dostał się na górną trybunę Hard Rock Stadium. Niestety czworonożny futrzak ześlizgnął się barierki, przez chwilę wisiał na banerze, a następnie runął w dół. Choć koty spadają zazwyczaj na cztery łapy, to jednak upadek z takiej wysokości nie mógł się dla futrzaka skończyć szczęśliwie.
Na szczęście na pomoc ruszyli kibice zgromadzeni na dolnej trybunie, którzy widząc kota zwisającego z trybuny, rozłożyli pod nim gigantyczną amerykańską flagę, w której kot mógł bezpiecznie wylądować. Gdy kot puścił się drucianego sznurka na górnej trybunie i zaczął spadać, to po trybunach rozniósł się paniczny jęk. Chwilę później zamienił się on jednak w okrzyk zachwytu, bo kotek został złapany w amerykańską flagę.
Wiwatował w zasadzie cały stadion i w tym momencie nikt nie skupiał się już na wydarzeniach na boisku.
Najważniejsze jednak jest to, że kotkowi nic się nie stało. Pracownicy stadionu eskortowali go szczęśliwie poza stadion. Całą sytuację w zabawny sposób skomentował szkoleniowiec zespołu z Miami.
- Jeśli kot nam pomoże w ofensywie w czerwonej strefie, to zobaczymy, czy damy mu stypendium - powiedział trener Miami Manny Diaz.