Co najmniej do końca stycznia obowiązuje zakaz przyjmowania gości przez restauracje. Mimo to wielu właścicieli decyduje się złamać przepisy. Przekonują, że muszą ratować swoje biznesy, które znalazły się na skraju bankructwa. Powstała m.in. Interaktywna Mapa Wolnego Biznesu, która pokazuje otwarte wbrew lockdownowi lokale.
Co grozi za otwarcie restauracji w trakcie lockdownu?
Przestrzeganie przepisów jest egzekwowane przez Głównego Inspektora Sanitarnego przy wsparciu policji. Za ich złamanie grożą kary po 30 tys. zł lub mniej w zależności od tego, jaka jest szkodliwość i intencjonalność danego czynu.
Kongres Polskiego Biznesu zorganizował zrzutkę w internecie, która do 26 stycznia przyniosła już ponad 116 tys. zł. Te środki mają pozwolić na zapewnienie pomocy prawnej dla przedsiębiorców decydujących się na ponowne otwarcie biznesów pomimo obostrzeń
To jednak nie wszystko, co grozi właścicielom restauracji. Oprócz kary od GIS-u przedsiębiorca może też pozbawić się szansy na wsparcie z tarcz pomocowych, o ile spełnia odpowiednie kryteria.
“W najtrudniejszej sytuacji są przedsiębiorcy, którzy rozpoczęli działalność po październiku 2019 roku. Według wskazań rozporządzenia wielu z nich nie ma co liczyć na pomoc państwa. Ci, którzy mogli trwać na rynku, osiągają obroty od 70 do 90 proc. mniejsze niż w normalnych czasach. Wielu z nich będzie szukać ucieczki w stan upadłości” - mówi, cytowany przez “Rzeczpospolitą”, Jacek Czauderna, prezes zarządu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Gazeta cytuje także komentarz adwokat Marty Koseckiej, która przyznaje, że ci, którzy nie załapali się na pomoc państwa, “nie mają nic do stracenia”. “Decydując się na otwarcie dziś, mogą dostać mandat lub karę administracyjną, ale raczej tylko raz – jednego dnia. Później powinno być to traktowane jako czyn ciągły” - wyjaśnia adwokat.