Jak podkreślają analitycy HRE, sierpień i wrzesień są przeważnie okresem wzmożonego ruchu na rynku najmu. "Tradycyjnie jest to okres, w którym wiele umów najmu się kończy, co sprzyja poszukiwaniom nowego lokum. Do tego wakacje są dogodnym terminem, aby zmienić miejsce zamieszkania. Dotyczy to tak samo osób zmieniających miejsce pracy, jak i na przykład rodzin, w przypadku których wakacje są dobrym momentem na zmianę placówki oświatowej. Sierpień i wrzesień to także idealny moment dla studentów, aby znaleźć nowe cztery kąty na kolejny rok akademicki" - wskazali analitycy.
Jak zwrócili uwagę, z grona największych uczelni wszystkie zapowiedziały, że większość zajęć, szczególnie te praktyczne, będą prowadzone w normalnym trybie, choć pojedyncze zajęcia mogą być nadal prowadzone zdalnie. CZYTAJ TEŻ: Nowy rok akademicki 2021/22 na UWM. Jak będzie wyglądał? Czy studenci wrócą na uczelnię?
Ceny wynajmu mieszkań i pokoi poszły w górę. Ofert znacznie mniej niż przed rokiem
Z danych zebranych przez HRE wynika, że liczba dostępnych dziś ofert mieszkań na wynajem jest o ponad 1/3 niższa niż przed rokiem, a pokoi na wynajem - o ponad połowę. Jednocześnie w górę poszły stawki za wynajem. Według szacunków opartych na danych otodom i bankier.pl, średnia ofertowa dla największych miast zaczęła powolny ruch w górę już na początku roku, a powrót studentów na uczelnie dodatkowo wzmocnił ten trend. W efekcie od maja do sierpnia stawki ofertowe poszły w górę o ok. 5,5 proc. Analitycy zaznaczyli przy tym, że obecnie można bazować tylko na informacjach pochodzących z ogłoszeń, bo na dane transakcyjne przyjdzie nam poczekać jeszcze kilka miesięcy.
Zdaniem HRE, wzrost cen to efekt odbudowy gospodarki, powrotu studentów na uczelnie oraz rosnących kosztów utrzymania mieszkań. "Na wynajmie właściciele zarabiają dziś mniej, bo nie dość, że stawki za wynajem nie wróciły do poziomu sprzed epidemii, to jeszcze w międzyczasie w górę poszły koszty utrzymania nieruchomości. Szczególnie dotyczyło to stawek za wywóz śmieci, ale choć w mniejszej skali zmiany te dotknęły też innych elementów składających się na opłaty administracyjne. To znaczy, że nawet jeśli właściciel utrzymałby przedepidemiczne stawki za wynajem, to po potrąceniu kosztów na jego konto wpływa dziś kwota o co najmniej kilkadziesiąt, jeśli nie nawet kilkaset złotych niższa niż przed kilkunastoma miesiącami" - podkreślili analitycy.
Dodali, że nad koniunkturą na rynku najmu nadal ciąży ryzyko możliwych ograniczeń związanych z pandemią. "Z zapowiedzi wynika, że nie czeka nas już twarde zamknięcie gospodarki, ale nie ma pewności czy nie zostaną wprowadzone ograniczenia, które dotkną rynek najmu. Do tej kategorii zaliczyć można zakaz wynajmu na krótki termin, zamknięcie części sektora usług czy na przykład poświęcenie jakości nauczania poprzez przejście na edukację w trybie zdalnym" - wskazali analitycy.
(PAP)