Według źródeł, na które powołuje się gazeta, nie należeli oni do oddziału zagranicznych bojowników, którzy byli szkoleni w Międzynarodowym Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa, jak oficjalnie nazywa się poligon w Jaworowie. Nie wiadomo, w jakim oddziale brytyjskich służb specjalnych służyli w przeszłości.
Brytyjskie ministerstwo obrony zapewniło, że w ataku nie zginął ani nie został ranny żaden członek personelu wojskowego, ale zajmuje się ono tylko losem żołnierzy pozostających w czynnej służbie. Tymczasem jak podaje "Daily Mirror", ministerstwo spraw zagranicznych przyznało w poniedziałek, że prowadzi pilne dochodzenie w sprawie domniemanych brytyjskich ofiar.
Brytyjski rząd apeluje do swoich obywateli, by nie wyjeżdżali walczyć na Ukrainę, gdyż obawia się, że ewentualne ich zabicie lub wzięcie do niewoli Rosja będzie wykorzystywać propagandowo jako rzekomy dowód na udział Wielkiej Brytanii w wojnie przeciwko niej. Dotyczy to w szczególności żołnierzy pozostających w czynnej służbie, bo według mediów co najmniej kilku samowolnie opuściło swoje jednostki i udało się na Ukrainę, by walczyć w szeregach ukraińskiej legii cudzoziemskiej.
Według władz ukraińskich w ataku w Jaworowie zginęło 35 osób, natomiast Rosja twierdzi, że zabitych dostało nawet do 180 "zagranicznych najemników".