Joe Biden

i

Autor: PAP/EPA

13 lat temu uratował Bidena. Teraz sam prosi go o pomoc. Dramatyczny APEL

2021-09-01 10:33

Panie prezydencie, uratuj mnie i moją rodzinę, bardzo się boję - taki dramatyczny apel skierowany do prezydenta USA Joe Bidena, ukazał się na łamach dziennika "Wall Street Journal". Jego autor ukrywa swoją pełną tożsamość, jednak przypomina, że 13 lat temu brał udział w akcji, dzięki której ówczesny senator Biden został wyciągnięty z poważnych tarapatów.

Apeluje do prezydenta USA wystosował mężczyzna o imieniu Mohammed. To Afgańczyk, który był tłumaczem sił amerykańskich. Teraz Mohammed - mężczyzna poprosił "Wall Street Journal" o niepodawanie pełnej tożsamości - wraz z żoną i czwórką dzieci ukrywa się w Afganistanie przed talibami.

- Nie mogę opuszczać mojego domu, bardzo się boję (...) nie zapominajcie o mnie tutaj - przekazał dziennikowi.

Afgańczyk pracował jako tłumacz dla sił amerykańskich. Jak wspominają żołnierze USA, Mohammed brał udział w ponad 100 potyczkach, a Amerykanie ufali mu tak bardzo, że czasem powierzali mu broń. Tłumacz od lat ubiegał się o amerykańską wizę, ale nie dostał jej, ponieważ firma wojskowa, która była jego bezpośrednim pracodawcą, zgubiła niezbędną dokumentację.

Po przejęciu władzy w Afganistanie przez talibów w połowie sierpnia Mohammed, podobnie jak tysiące innych współpracowników Amerykanów, usiłował wydostać się z kraju. Udało mu się dotrzeć przed lotnisko w Kabulu, ale żołnierze USA chcieli przepuścić tylko jego, bez żony i dzieci.

W lutym 2008 roku dwa śmigłowce z trzema senatorami USA na pokładzie, Joe Bidenem, Johnem Kerrym i Chuckiem Hagelem, musiały awaryjnie lądować w położonej kilkadziesiąt kilometrów od Kabulu dolinie z powodu burzy śnieżnej. Mohammed towarzyszył amerykańskim żołnierzom, którzy ruszyli z misją ratunkową. Senatorowie ostatecznie dotarli do bazy w Bagram w konwoju samochodowym. Mohammed był natomiast w grupie, która pozostała na miejscu i przez 30 godzin w mrozie pilnowała helikopterów, zanim mogły ponownie wystartować.

- Wyciągniemy cię, uszanujemy twoją służbę - zwróciła się we wtorek rzeczniczka prasowa Białego Domu Jen Psaki do Mohammeda, gdy reporter "WSJ" odczytał jego apel do prezydenta. Psaki podziękowała tłumaczowi za jego pracę i zaangażowanie w akcję ratunkową podczas śnieżycy, i zapewniła, że władze amerykańskie nadal pracują nad wydostaniem z Afganistanu swoich współpracowników.

Dolina, w której musiał awaryjnie lądować Biden nie była kontrolowana przez talibów, ale nie była również całkowicie bezpieczna. Dzień wcześniej kilkanaście kilometrów od tego miejsca doszło do poważnych walk, w których zginęło kilkudziesięciu talibskich bojowników - pisze "WSJ". Podczas kampanii prezydenckiej w 2008 roku, gdy Biden był kandydatem na wiceprezydenta USA, polityk często przywoływał swoją podróż do Afganistanu i incydent ze śmigłowcem, jako dowód na swoje doświadczenie w dziedzinie spraw zagranicznych - przypomina dziennik.

Raport z anteny 31.08, godz.10