Macie dość upałów? Zobaczcie, jak walczyli z nimi nasi rodzice w czasach, gdy o klimatyzacji można było pomarzyć, a możliwość pozwolenia sobie na wakacje nie była kwestią wyłącznie finansową. Oto lato w mieście. Nad odkrytymi basenami, na trawie, w ukropie, na leżakach, z wodą sodową z syfonu, partyjką brydża i okularami przeciwsłonecznymi z Peweksu. Zapraszamy do galerii z mnóstwem archiwalnych zdjęć!
Gdzie można było się ochłodzić w PRL-u?
Odkryte baseny były tylko jedną z form takiego wypoczynku. Do dziś w przeróżnych miastach spotkamy stare miejskie baseny. Niektóre z nich są dziś ruiną, a o ich przeszłości świadczą jedynie betonowe zjeżdżalnie wystające ponad bujną roślinność, inne zrównano z ziemią. Inne poddano kosztownym remontom i służą kolejnym pokoleniom.
Popularne były również wypady nad jezioro. Odchodzące dziś do lamusa rowery wodne, kajaki czy łódki były wtedy bardzo częstą formą rekreacji. Ośrodki wypoczynkowe gwarantowały infrastrukturę oraz - w miarę możliwości - "zimne lody dla ochłody", wodę sodową i inne formy orzeźwienia.
Zobacz też: Sposób na upały? Tężnie solankowe. Gdzie są, jak działają, na co pomagają i jak często korzystać?
Mniej ochładzającym, ale zdecydowanie uprzyjemniającym sposobem na upały był wywczas na Rodosie, czyli w ogródku działkowym. Kto załapał się na przydział, mógł wyłożyć się na leżaku niedaleko bloku, w cieniu drzew.
Wszystkiemu temu towarzyszył oczywiście silny aspekt społeczny - czas w taki sposób spędzano z sąsiadami, znajomymi i rodziną.