Wściekłość i bunt - te emocje towarzyszyły Zamilskiej kiedy pisała Duel 35. Surowy i punkowy w swojej naturze utwór ukazał się w 2014, rok później wylądował na pokazie mody Diora w Tokio, a dziś przybrał formę kompozycji wykonywanej przez trzynastoosobową orkiestrę kameralną. Całość jest akustyczna, w numerze nie ma w ogóle elektroniki. Czy to możliwe, że mówimy cały czas o tym samym utworze? Zaczęło się od zapisu nutowego, który zrealizowano z potrzeb formalnych, oraz późniejszego pytania, jak właściwie brzmi Duel 35 grany z nut. Tak nawiązała się współpraca Zamilskiej z Patrykiem Piłasiewiczem, a w dalszej kolejności z muzykami poznańskiej Akademii Muzycznej.
Powiedziałam im na samym początku, że mają jedno zadanie - zapomnieć o wszystkim czego się do tej pory nauczyli w szkole i filharmonii. Zapomnieć o nutach, konwenansach, zasadach. Muszą mentalnie przenieść się do starego garażu i punk rocka. Wyżyć się. Wyżyć się za wszystkie czasy, wylać swoje złości i zamiast pięknego Mozarta, zagrać brudną i wk***ioną muzykę. Moim zdaniem, przeszli samych siebie – mówi Zamilska.
Wersja Duel 35 Chamber Orchestra nie jest zapowiedzią kolejnej, wyczekiwanej płyty Zamilskiej. Jest raczej spontaniczną zachcianką, która trafiła na podatny grunt otwartych na wszelkie eksperymenty muzyków.