Mandaryna i jej córka Fabienne tworzą bardzo zgrany duet, o czym co tydzień mogą przekonać się widzowie programu "Azja Express". Dla wokalistki i tancerki udział w formacie okazał się być szansą na pokazanie zupełnie innego, znanego dotąd tylko jej bliskim oblicza. Była żona Michała Wiśniewskiego długo czekała, by rozliczyć się z przeszłością. W poprzednich odcinkach "Azji" Mandaryna opowiedziała m.in. o kulisach programu "Jestem, jaki jestem", w którym występowała u boku byłego męża, a także o fortunie, jaka spłynęła na nich w bardzo krótkim czasie. W 4. odcinku reality-show Marta Wiśniewska otworzyła się na temat występu, który na wiele lat pogrzebał jej karierę wokalną. Mowa o słynnym wykonaniu piosenki "Ev'ry Night" podczas Sopot Festival 2005.
Będąca wówczas u szczytu popularności Mandaryna zdecydowała się na udział w konkursie, w którym do wygrania był bursztynowy słowik. Artystka miesiącami przygotowywała show, które miało rzucić na kolana widownię i pokazać wszystkim, że potrafi śpiewać. Wyszło zupełnie inaczej. Mandaryna fałszowała, a prasa potraktowała ją bardzo brutalnie. Gwiazda dopiero po latach wyznała całą prawdę na temat zajścia.
Nie chciałabym nikogo o to oskarżać, bo nikogo nie złapałam za rękę, natomiast było to podłożenie świni. To nie jest tak, że człowiek przyjeżdża do Sopotu, wychodzi na scenę i niech się dzieje, co ma się dziać. Tam jest tydzień prób. Tam się zadziało mnóstwo dziwnych rzeczy. Miałam wychodzić jako druga czy trzecia. Tak naprawdę, widząc moje wspaniałe show, zostałam przestawiona jako ostatnia. Wtedy już wszystko można było odkręcić. Nic nie słyszałam, moje chórki były wyłączone, a muzycy mieli rozstrojone instrumenty - mówiła w rozmowie z ESKA.pl w 2021 roku.
Teraz powróciła do sprawy w "Azja Express". Ze łzami w oczach opowiedziała o tym, z czym musiała się mierzyć.
Mandaryna o Sopocie. Polały się łzy!
Mandaryna powtarza, że temat Sopotu jest już dla niej dawno zamknięty i nie definiuje jej, jednak wspomnienie wszystkiego tego, z czym musiała się mierzyć przez kolejne lata, wciąż wywołuje w niej wielkie emocje. Artystka powróciła do zdarzenia sprzed blisko 20 lat w programie "Azja Express".
Wiadomo, ja tę szufladę gdzieś tam zamknęłam, ale ludzie nie. Jeśli ktoś do kogoś mówił: "o, zobacz, Mandaryna idzie", to od razu wiedziałam, że mówi: "ty, to ta z tego Sopotu". To było dla mnie takie ciężkie, żeby ktoś mi odpuścił. Na ten moment czekałam, żeby mi ludzie odpuścili - wyznała przed kamerami.
Wyznanie Marty spotkało się ze współczuciem ze strony internautów.
- W ogóle totalnie zmieniłam o Pani zdanie. Tworzycie z córą SUPER TEAM
- Jaka fajna kobieta z Ciebie, potrafisz mówić o sobie bez zasłony i teraz możesz być przykładem dla innych
- Odpuścili już dawno, nie płacz, głowa do góry - czytamy.