Wersow niegdyś dość często wywoływała duże emocje wśród widzów, ale także znajomych z branży. Wystarczy przypomnieć jej dramę związaną z reklamowaniem napoju energetycznego, czy chociażby nieporozumienie z asystentką. Najgłośniej było jednak o sprawie związanej z logo sowy, które influencerka przypisała swojej osobie, jako swój znak rozpoznawczy. To Sylwester Wardęga postawił gwieździe mocne zarzuty, podając konkretne, mocne dowody. I faktycznie, Weronika Sowa dokonała plagiatu, o czym opowiedziała w jednym z filmów: "Sprawa wyglądała tak, że jak zakładałam kanał, to to nie było logo kupione z licencją czy uzgodnione z danym artystą. Nie zdawałam sobie sprawy odnośnie tego, kto jest autorem tego loga. Zleciłam wtedy animację sówki, żeby była używana u mnie w filmach, jako początek, intro. Nie miałam nigdy złych zamiarów, jak wykorzystywałam logo. Nie zorientowałam się w tym temacie i nie wykupiłam żadnej licencji. Nawet nie wiedziałam, że tak trzeba zrobić", powiedziała Wersow. Dodała też, że przeprosiła artystę, widzów i zapewniła, że wykupiła już licencję.
Wersow - drama z Wardęgą i logo
Śpiewająca influencerka, gdy publicznie wypowiedziała się w temacie symbolu sowy jasno stwierdziła, że ta drama mocno wpłynęła na jej samopoczucie. Aż tak bardzo, że postanowiła usunąć ze swojego ciała tatuaż kojarzący jej się z tamtym okresem. W najnowszym materiale na kanale Karola Wiśniewskiego, w ramach contentu, Weronika Sowa została poddana badaniu wariograficznemu. Zresztą, nie tylko ona, bo także członkowie Genzie. Jednak to właśnie fragment związany z sytuacją z logo przykuł największą uwagę internautów, ale również Sylwestra Wardęgi.
Friz zawalczy w listopadzie na Fame MMA 20? Spotkał się z szefami federacji!
Jedno z pytań wariograficznych brzmiało: Czy z powodu konfliktu z Wardęgą, kiedyś mu pani źle życzyła? Gwiazda odpowiedziała, że tak, ale nie życzyła nigdy intencjonalnie Wardędze, by coś mu się stało. Bardziej chodziło jej o to, że go nienawidzi. Zdradziła również, że nawet wtedy, gdy ktoś zrobi jej krzywdę lub kogoś nie lubi, to i tak nie powie, że mu źle życzy. Wierzy w tzw. karmę polegającą na tym, że jeśli komuś źle życzymy, to zło do nas wróci z większą mocą. Moment ten ze zdziwieniem oglądał Sylwester Wardęga. W czasie swojego streamu zaskoczony, retorycznie zapytał: Przez to, że ja powiedziałem, że ktoś, kto ukradł logo naprawdę je ukradł, to ma mnie dotknąć karma? Trochę się zgubiłem, ale już trudno. To już stare dzieje.
W dalszej części internauci żartowali, że niedawna kontuzja zerwanych więzadeł była spowodowana właśnie karmą.