Dramą z Wersow żył swego czasu cały internet. Gdy na jaw wyszło, że czołowa polska influencerka przywłaszczyła sobie cudzą grafikę, na Weronikę spadł bardzo mocny hejt. Gwiazda Ekipy tłumaczyła później, że nie wiedziała, że trzeba wykupić licencję, by móc używać charakterystycznego logo przedstawiającego sowę, a gdy tylko wybuchł skandal, czym prędzej skontaktowała się z jego autorem. W niedawnej rozmowie z Party narzeczona Friza przyznała, że sprawa wciąż się ciągnie, a jej prawnicy są w stałym kontakcie z prawnikami twórcy grafiki. Afera była też jednym z elementów omawianych w nowym filmie z serii "Czy to prawda, że...", której gościem był Mortalcio. Członek Genzie zapytał, czy nie ma ona za złe, że jej drama rozeszła się większym echem i z większymi skutkami niż dramy, którymi obecnie żyją uczestnicy mediów społecznościowych. Odpowiedź influencerki może zaskoczyć!
Friz i Wersow poszli na całość. Na sam widok zrobiło się gorąco!
Wersow o hejcie i aferze z logo
Tą dramą żył dosłownie cały internet! Każdy, kto nawet do tej pory nie śledził poczynań Ekipy, miał coś do powiedzenia na temat zachowania studentki prawa.
Moja drama była rzeczywiście bardzo, bardzo rozdmuchana, ale teraz są rzeczy, które są faktycznie, mogłabym powiedzieć, że gorsze. Ja też popełniłam dużo błędów, to był duży błąd. Wychodzę z założenia, że wszystko miało mnie czegoś nauczyć. Może na tamten moment miałam dostać taki zimny prysznic, takiego kopniaka w dupę i faktycznie go dostałam. Czy za bardzo? To już zostawiam do oceny ludzi, ale faktycznie, mogę ci przyznać rację, że są faktycznie takie rzeczy, które powinny być rozdmuchiwane, a są bagatelizowane - wyznała.
Wersow zapewniła, że nikomu nie życzy, by spotkało go to, co spotkało ją. Szanujecie za szczerość?