Czy o Karol G można już powiedzieć, że jest ikoną kultury latynoskiej? Z pewnością to, że ma na swoim koncie współprace z tak uznanymi artystami jak Shakira czy Maluma, zyskała szacunek w branży, co potwierdza zdobycie przez nią w tym roku nagrody Grammy oraz może pochwalić się milionami oddanych fanów, którzy są w stanie przelecieć dla niej pół globu, by zobaczyć ją na żywo, przybliża piosenkarkę do tego tytułu. Po zagraniu na największych stadionach w Stanach Zjednoczonych i pobiciu licznych rekordów w Ameryce Łacińskiej, Karol G przyleciała w końcu do Europy, by wspólnie z fanami celebrować sukces wydawnictwa "Mañana Será Bonito".
Na długo przed rozpoczęciem koncertu, którego start zaplanowano na 20:20, hala widowiskowa Ziggo Dome w Amsterdamie wypełniła się dziesiątkami tysięcy fanów i fanek Karol G, którzy godzinami kolejkowali pod obiektem, by zająć jak najlepsze miejsca. Przez moment można było poczuć się jak na premierze filmu "Barbie" - wśród publiczności dominował kolor różowy, a najczęściej wybieranym akcesorium był kowbojski kapelusz z piórami. Z daleka w oczy rzucały się też błyszczące, brokatowe stroje i makijaże. Każdy tego wieczora chciał poczuć się jak "BICHOTA". Fani, którzy przybyli na koncert z różnych stron świata, z dumą dzierżyli też w dłoniach narodowe barwy. Flagi Hiszpanii, Ekwadoru czy bliskiej sercu Karol G Kolumbii powiewały w tłumie.
Karol G zabrała fanów w Ziggo Dome w trwającą blisko trzy godziny muzyczną podróż, której główną bohaterką była syrena Carolina, doskonale znana jej wielbicielom z okładki płyty "Mañana Será Bonito". Po tym, jak utraciła w sobie tę iskrę, a jej serce zostało zamrożone, musiała zawalczyć o to, by na nowo odkryć w sobie wspomnianą "BICHOTĘ". Nieprzypadkowo koncert rozpoczął się od wielkiego hitu artystki nagranego z Shakirą, czyli "TQG", opowiadającego właśnie o rozstaniu. Czy jej się udało? Zdecydowanie! "Mañana Será Bonito Tour" to opowieść z happy endem. Triumfowi Caroliny towarzyszy eksplozja energii i kolorów.
Koncert Karol G w Amsterdamie. Byliśmy tam z naszymi czytelniczkami!
Koncert Karol G był nie tylko muzyczną, ale i wizualną ucztą. To, w jaki sposób artystka współpracuje z kamerą, powinno być przykładem dla wielu innych gwiazd muzyki. Za sprawą wielkiego ekranu, który został umieszczony w centralnej części sceny, nawet zajmujący miejsca w ostatnich rzędach na trybunach fani nie przegapili nic z koncertu. Obserwując piosenkarkę na wielkim telebimie, można było odnieść wrażenie, jakby oglądało się profesjonalnie zmontowany film koncertowy, a nie show prezentowane na żywo. Spojrzenia, ruchy, gesty - Karol G ma to wszystko opanowane do perfekcji. Czasami miałem nawet skojarzenia z "Renaissance World Tour" Beyonce, a to w kontekście widowisk muzycznych przecież ogromny komplement. Wrażenie robiła też scenografia. Na scenie wykorzystano m.in. ruchome platformy czy dmuchaną syrenkę, a przy "BICHOTAG" oczom publiczności ukazał się ogromnych rozmiarów rekin, z którego Karol G wyszła już w zupełnie innym outficie. Wokalistka zmieniała stroje kilkukrotnie - w pierwszym akcie podziwialiśmy ją w wyszywanym diamencikami kombinezonie à la Britney Spears z jej kultowego wideoklipu "Toxic", w drugim - w topie, spódnicy z frędzlami i białych, sportowych skarpetkach i z nausznikami na głowie, w trzecim jako elegancką diwę, w mieniącej się sukni i dopasowanych kolorystycznie kozakach za kolano, natomiast w czwartym, ostatnim, zobaczyliśmy ją jako kowbojkę.
Największą siłą Karol G bez wątpienia jest jej kontakt z fanami. To, jaką udało im się zbudować więź przez te wszystkie lata, jest naprawdę godne podziwu, pozazdroszczenia i odnotowania. Moment, gdy wokalistka zeszła w tłum, by zaśpiewać ze stojącymi przy barierkach wielbicielami hit "Créeme", można uznać za punkt kulminacyjny całego show. Artystka chętnie robiła sobie z nimi selfie i dawała buziaki, czyniąc ten dzień prawdopodobnie najpiękniejszym w ich życiu. Magicznie zrobiło się też w trakcie wykonywania hitu "Contigo", kiedy to gwiazda była widoczna na tle migających światełek. Szacunek należy jej się też za to, że w zespole ma same kobiety. To naprawdę rzadkość! Szkoda tylko, że decydując się na podbój Europy, Karol G nie kieruje ze sceny komunikatów po angielsku, tylko po hiszpańsku, przez co wiele osób nie wie, co ma do powiedzenia, a bazując na reakcjach rozumiejącej ją publiczności, można uznać, że jest to coś, co tylko potęguje wrażenia płynące z tego fantastycznego spektaklu. Co mają natomiast do powiedzenia zwyciężczynie naszego konkursu? Dziewczyny były równie mocno zachwycone!
Wspaniały koncert! Karol G pokazała, że jest piosenkarką światowej ekstraklasy. Swoją muzyką, potężnym głosem i energicznym tańcem porwała do świetnej zabawy całą publiczność. Takie koncerty pozostają na długie lata w sercach - powiedziały nam tuż po zakończeniu koncertu.
I my się pod tym podpisujemy!