Teo Tomczuk dołączył do grona artystów starajacych się o wylot na Eurowizję 2025 właściwie w ostatniej chwili. 18-latek otrzymał bowiem dziką kartę od Telewizji Polskiej po tym, jak oficjalnie otrzymał polskie obywatelstwo. Znany z "Mam talent" artysta powalczy o bilet do Bazylei z utworem "Immortal". Jak można się było spodziewać, przyznanie dzikiej karty piosenkarzowi wywołało sporo zamieszania.
To jednak nie koniec. Odbiorcy konkursu zarzucili wokaliście wykupienie wyświetleń i pozytywnych komentarzy na YouTubie pod teledyskiem, który w ekspresowym tempie wygenerował ponad 100 tys. odsłon. W sieci pojawiły się też screeny wiadomości, za sprawą których team Tomczuka miał rzekomo nakłaniać do oddawania na niego głosów, oferując w zamian pieniądze. Młody artysta już odpowiedział.
Teo Tomczuk wydał oświadczenie
Teo Tomczuk odciął się od kierowanych w jego stronę zarzutów, jasno dając do zrozumienia, że nie stosuje takich praktyk. Wokalista uważa, iż komuś zależy na tym, by to nie on wygrał preselekcje.
Dziękuję wszystkim za wiadomości i troskę. Widzę, że ostatnio krąży sporo nieprawdziwych informacji na mój temat - to trochę smutne, bo ani ja, ani nikt z mojego teamu nie mamy z tym nic wspólnego. Widocznie komuś bardzo zależy, żebym nie miał spokoju przed preselekcjami... - zaczął.
Tomczuk pokreślił, że mimo medialnego szumu, zamierza skupić się na tym, co aktualnie jest dla niego najważniejsze, a mianowicie na przygotowaniu jak najlepszego show.
Ja jednak skupiam się na tym, co najważniejsze - na próbach i przygotowaniach do 14 lutego - dodał.
Na końcu przypomniał hasło Eurowizji - United by Music.
Fajnie byłoby, gdybyśmy wszyscy wzięli je sobie do serca i zamiast siać zamęt, po prostu cieszyli się muzyką.