Nie ma obecnie większej gwiazdy niż Taylor Swift. Gdziekolwiek się nie pojawi, wywołuje niesłychane poruszenie. Nie inaczej było w przypadku jej przybycia na uznawane za amerykańskie święto sportu Super Bowl 2024. Artystka pojawiła się na imprezie jednak nie po to, by zaśpiewać, a po to, by kibicować swojemu ukochanemu, zawodnikowi Kansas City Chiefs. Tegoroczną gwiazdą Super Bowl Halftime Show był bowiem Usher. Mimo doskonale przyjętego występu, to nie do niego należał najszerzej komentowany w sieci moment całej imprezy. Pojawienie się na trybunach Taylor Swift przyniosło szczęście broniącej swój tytuł w dogrywce drużynie Kansas City Chiefs, w której gra jej ukochany. Super Bowl 2024 zostało rozstrzygnięte dosłownie w ostatniej akcji! Kiedy oficjalnie ogłoszono zadowalający członków Chiefs wynik, wokalistka rzuciła się na Travisa Kelce, a ich pocałunek na oczach milionów widzów zapisał się na kartach historii tego kultowego wydarzenia.
Taylor Swift na Super Bowl 2024
Ale to był dla nich tydzień! W ubiegły weekend to Taylor Swift triumfowała na gali rozdania nagród Grammy, odbierając statuetkę za "Album Roku", a teraz swój sukces świętował jej ukochany Travis Kelce, członek zwycięskiej drużyny Kansas City Chiefs. Po tym, jak Kansas City Chiefs wygrali Super Bowl 2024, pokonując San Francisco 49ers 25:22 w dogrywce po zaciętym meczu, Taylor Swift rzuciła się na swojego chłopaka na boisku, świętując jego wielki sukces długim, namiętnym pocałunkiem, na oczach publiczności i fotoreporterów. Słodcy?