27-letni wówczas Kajetan Poznański brutalnie zamordował trzydziestojednoletnią lektorkę języka włoskiego. Swoją zbrodnię dokładnie zaplanował i starał się zrobić wszystko, by nie wyszła ona na jaw. Nie tylko zabił, ale próbował w makabryczny sposób pozbyć się ciała. Następnie uciekł z kraju. Ujęto go po 11 dniach na Malcie i przekazano Polsce. Pod koniec stycznia 2021 roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał go na dożywocie w systemie terapeutycznym.
Ta dramatyczna historia stała się inspiracją dla Hanny Dobrowolskiej, która jest autorką książki "Taki dobry chłopak". Tak właśnie opowiadali o Kajetanie Poznańskim bliscy.
Książka o Kajetanie Poznańskim
Autorka książki przyznaje, że gdy rozmawiała z bliskimi zabójcy, ci początkowo wypowiadali się o nich głównie w samych superlatywach. Wiele osób twierdziło, że to bardzo inteligentny mężczyzna, oczytany i nieco odklejony od rzeczywistości. Dopiero w późniejszym czasie zaczęto mówić o nim, że był "dziwny".
Odklejony od rzeczywistości i bardziej osadzony w historii, historii sztuki, literaturze starszej. Współczesność go średnio interesowała. Przez to wydawał się momentami właśnie dziwny, ale też bardzo interesujący - zdradziła Hanna Dobrowolska.
Kajetan fascynował się Hannibalem Lecterem. Co więcej, jakiś czas przed popełnieniem straszliwej zbrodni pobił pasem ojca. Sprawa jednak nie została nigdzie zgłoszona.
Zdarzenie miało miejsce na, jeśli dobrze liczę, 4-5 miesięcy przed zabójstwem Katarzyny w 2016 roku. Kajetan opowiadał o tym, że leżał w nocy i przypomniał sobie w czasie jakiejś głębokiej medytacji, o tym, że kiedy miał kilka lat, ojciec zbił go pasem, wymierzając mu karę za to, że zbił jakiś cenny wazon u nich w domu rodzinnym. I on wsiadł w pociąg do Poznania, bo mieszkał wtedy w Warszawie, i pojechał do ojca, któremu postanowił oddać za to, jak ojciec go wtedy potraktował.
Czy to była zbrodnia doskonała?
Tej zbrodni jest daleko od doskonałości, ale myślę, że głównie dlatego, że on uwierzył w swój plan jako ten, który po prostu będzie dokładnie taki, jak on sobie wymyślił. Natomiast on nie przewidział tego, że cokolwiek może pójść inaczej, niż będzie on sobie wymyślił. On pojechał do Katarzyny, mając ze sobą torbę.
Poza tym nie wyobrażam sobie, że mimo tego, że on bardzo wierzył, jak bardzo jest odcięty od emocji i niczego nie przeżywa, nie chcę mi się wierzyć, że tutaj nie było afektu. Tym bardziej, że wszystkie błędy, które popełnił później, wskazują na to, że jednak emocje wzięły górę. Był bardzo nerwowy - dodała.
Zobacz też: Za te książki z czasów PRL możesz dostać fortunę