O tym, jak bardzo widowiskowe są koncerty Coldplay, słyszałem od dawna. Pamiętam, że po premierze filmu dokumentalnego A Head Full Of Dreams obiecałem sobie jedno - gdy tylko Coldplay zawitają do Polski, na pewno nie zabraknie mnie na ich koncercie. Tak też się stało. 8 lipca, razem z dziesiątkami tysięcy fanów, pojawiłem się na Stadionie Narodowym, by doświadczyć magii. Dosłownie. Chyba nie ma lepszego słowa, które opisałoby to, co można było zaobserwować na scenie. Zanim jednak przejdę do relacjonowania występu gwiazdy wieczoru, w tym miejscu muszą pochwalić support Coldplay, czyli Mery Spolsky i H.E.R. Te jakże inne, ale turbo utalentowane wokalistki idealnie wprowadziły nas w magiczny świat muzyków z Wielkiej Brytanii. Cekinowa bomba eksplodowała!
Coldplay pojawili się na scenie chwilę po 21:00. Artyści z Chrisem Martinem na czele przechadzali się pomiędzy fanami, z chęcią zbijając z nimi piątki. Chwilę później nastąpiło prawdziwe szaleństwo! Chris Martin ma w sobie tyle charyzmy, ze PGE Narodowy, który jest zarezerwowany dla naprawdę największych gwiazd i może pomieścić nawet 70 tysięcy osób, był dla niego za mały. Wokalistka od pierwszej do ostatniej sekundy spektakularnego show dawał z siebie wszystko, śpiewając, skacząc i nakłaniając fanów do wspólnej zabawy.
Setlista koncertu była idealnym wypośrodkowaniem oczekiwań, jakie mieli zagorzali fani, jak i osoby, które przyszły na koncert zespołu, znając przede wszystkim hity. Coldplay wykonali zarówno kawałki ze swojego najnowszego krążka Music of the Spheres, jak również klasyki ze swojego repertuaru. Nie zabrakło Paradise, The Scientist, Viva La Vida, Hymn For The Weekend, Fix You czy A Sky Full of Stars, w trakcie którego Chris miał prośbę do stojących pod sceną wielbicieli. Będąc dziś na koncertach, ciężko nie zauważyć postępu technologicznego, jaki wydarzył się na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Wokalista, który pamięta jeszcze czasy bez smartfonów poprosił, by wszyscy bez wyjątku schowali sprzęt do kieszeni i przez jedną piosenkę rejestrowali wspomnienia, używając oczu, a nie kamer. W końcu ten moment już nigdy więcej się nie powtórzy! Niby banalny ruch, a jak bardzo potrzebny, ważny i pokazujący siłę, jaką posiada lider grupy. Cudownie było widzieć ludzi, którzy zamiast martwić się o to, czy mają wyraźne nagranie, skakali, klaskali i bawili się, jakby jutra miało nie być!
Coldplay w Polsce - relacja
To, co dało się zauważyć gołym okiem, to to, że muzycy Coldplay faktycznie uwielbiają polską publiczność. Chris kilkukrotnie wyznawał miłość fanom z Polski oraz opowiadał o swoich doświadczeniach z udanego spaceru po Warszawie. To właśnie podczas przechadzki wzdłuż Wisły artysta zachwycił się ukraińskim wokalistą, którego zaprosił na scenę. Muzyka zmienia świat na lepsze, a wspólne wykonanie ukraińskojęzycznej piosenki było ważnym symbolem sprzeciwu wobec tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą.
Dowodem na to, że miłość Polaków do Coldplay jest jak najbardziej odwzajemniona, było też wykonanie piosenki Sen o Warszawie z repertuaru Czesława Niemena. Chris pokusił się o zaśpiewanie pierwszej zwrotki nieśmiertelnego hitu, a publiczność oszalała.
Koncerty Coldplay to przede wszystkim wielkie widowiska, w trakcie których nikt, bez względu na to czy ma miejsca stojące czy siedzące, nie jest wykluczony. Przed wejściem na obiekt każdy z uczestników show otrzymywał ledowe bransoletki, które w trakcie koncertu mieniły się w różnych kolorach, tworząc niesamowite obrazy. Ważne w tym wszystkim jest to, że choć koncerty wymagają wiele energii, muzycy dokładają wszelkich starań, by były jak najbardziej ekologiczne. Znacie jakichś innych wykonawców, którzy zachęcają wielbicieli do jeżdżenia na rowerze czy skakania po specjalnych platformach, by zapewnić energię na zbliżające się show? No właśnie! Ciekawostką jest to, że na hasło GREENCOLDPLAY fani mogli skorzystać ze zniżek w aplikacji popularnego przewoźnika. To się chwali!
Koncert Coldplay to emocje nie do opisania! Cieszę się, że moim pierwszym "popandemicznym" show stadionowym było właśnie to, które zaprezentowali Brytyjczycy. Po obejrzeniu wspomnianego już dokumentu A Head Full of Stars obiecałem sobie, że przy najbliższej możliwej okazji na pewno nie zabraknie mnie na koncercie Coldplay. W tym miejscu melduję obecność na kolejnym show w Polsce (oby jak najszybciej) i dziękuję za to, czego doświadczyłem 8 lipca. Chłopaki, przypomnieliście nam wszystkim, po co są koncerty i dlaczego muzyka ma taką moc. Music of the Spheres World Tour to celebracja miłości, radości i wielkich wzruszeń!
