Modelka Sandra Kubicka i gitarzysta Aleksander Milwiw-Baron tworzyli jedną z najbardziej znanych par polskiego show businessu. Spotykali się od 2021 roku, a w 2024 roku wzięli ślub i powitali na świecie syna. Nie minął jeszcze rok od tych wydarzeń, jednak celebrytka poinformowała o wniesieniu pozwu rozwodowego. Teraz dodała więcej przejmujących szczegółów do swojego oświadczenia.
Polecany artykuł:
Sandra Kubicka o rozwodzie: "bardzo walczyłam"
O poranku celebrytka postanowiła ponownie odnieść się do reakcji swoich obserwujących na wieści o rozstaniu z mężem. Kubicka zdradziła, że walczyła o ratowanie związku, jednak nie udało się to, a gdy zainteresowany ratowaniem był sam Baron - było dla niej już za późno.
Wyjawiła także niebezpośrednio, że kłopoty w relacji z mężczyzną pojawiły się już dawno. 30-latka zdobyła się na wyznanie, że płakała już po urodzeniu syna, czyli na miesiąc po ślubie wiosną 2024 roku.
Zobacz też: Kubicka zwróciła się do hejterów po ogłoszeniu rozwodu. Padły gorzkie słowa!
"Ja już swoje wypłakałam, uwierzcie mi. Płakałam od narodzin Leosia i wylałam ocean łez, serio. Co do wszystkich osób, które mi piszą, że nie walczyłam - bardzo walczyłam, walczyłam ogromnie. [...] W pewnym momencie zrozumiałam, że nie da się. Muszą walczyć dwie osoby. Później, gdy Aleksander zdecydował, że teraz on będzie walczył, to ja już nie mogłam dalej" - powiedziała.
"Wczoraj, jak wam o tym powiedziałam, bardzo mi się emocje udzieliły na nowo i wylałam znowu ocean łez. Natomiast co do wszystkich osób, które uważają, że was oszukiwałam. Wy do mnie codziennie pisałyście: gdzie jest Alek? Czemu nie widać Alka? Dlaczego nie macie zdjęć z Alkiem? Jesteście w Tajlandii, czemu nie pokazujecie, że jesteście razem? Ja nie wrzucałam zdjęć i nie udawałam, że jesteśmy kochającą się rodziną. On był obok, bo mamy wspólne dziecko. Bo tak samo chciał spędzać z nim czas. Jak powiedziałam, że chcę lecieć do Tajlandii z naszą rodziną, to on powiedział, że on też chce lecieć, bo to jest jego dziecko" - wyjaśniła.
"Kobiety zostają w relacjach ze strachu"
Sandra Kubicka wyjaśniła też, co według niej jest dobrym rozwiązaniem dla dziecka, niespełna rocznego Leonarda. Przyznała, że współcześnie kobiety boją się odejść od toksycznego partnera w obawie o przyszłość wspólnego dziecka. Ona jednak planuje walczyć o swoje szczęście.
"To normalne, że chcecie próbować dalej. Nie rozumiem, dlaczego jestem z tego rozliczana. [...] Dużo osób mi zarzuca, że powinnam dla dobra dziecka próbować. Ja mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach po prostu kobiety ze strachu, oczywiście, że sobie nie poradzą, ale po drugie - dla dobra dziecka, zostają w toksycznych relacjach. [...] Dla dobra mojego dziecka ja chcę walczyć o to, żeby być szczęśliwa, żeby mieć spokój i to będzie najlepsze dla Leosia" - wyznała Kubicka na zakończenie.