Tata Wojciecha Szczęsnego w ostatnich latach nie szczędził gorzkich słów w stosunku do swojego syna. Były bramkarz reprezentacji Polski (to właśnie w jego ślady poszedł ukochany Mariny) wielokrotnie opowiadał w mediach o ich gorzkiej relacji oraz tym, że niemal nie mają ze sobą kontaktu. 58-latek nie gryzł się w język, gdy dziennikarze pytali go o Wojciecha i wprost przyznawał, że ich stosunki pogorszyły się w 2013 roku, gdy piłkarz poznał Marinę. Podkreślał, że nie raz próbował skontaktować się z synem, jednak nigdy nie dostał odpowiedzi.
Wysyłałem do niego maile, sms-y, na nic nie odpowiedział. Gdy 24 czerwca żeniłem się z Dośką, to mimo że tak długo się nie odzywał, dostał od nas odręcznie napisane, bardzo długie zaproszenie - wyjawił Maciej Szczęsny w rozmowie z "Przeglądem sportowym".
Wojciech Szczęsny - tata
Wojciech Szczęsny unika poruszania w mediach tematu swojego ojca. Jakiś czas temu zrobił jednak wyjątek. Zasugerował wówczas, że jego negatywny stosunek do ojca nie jest żadnym widzimisię.
Czy rozmawiamy? Nie, nie, nie. Już od długiego czasu. Dlaczego? Bo nie bardzo jest ochota z obu stron, najkrócej mówiąc. Kontakt zerwałem ja, więc można wywnioskować, kto nabroił.
Może szuka kontraktu. To znaczy… kontaktu. Przepraszam za przejęzyczenie - dodał w programie "Prosto w Szczenę".
Maciej Szczęsny wielokrotnie mówił o napiętych stosunkach z synem. W wywiadach niejednokrotnie zaznaczał, że ich relacja nie jest łatwa i że nie utrzymują regularnych kontaktów. Ostatnie wyznanie ojca Wojciecha jest jednak szczególnie poruszające. Jeden z fanów w programie Euro Express, zapytał go, czy ten jakoś szczególnie przeżywa mecze na turnieju mistrzowskim wiedząc, że na boisku jest jego syn.
To jest oczywiste, że trzymam za niego kciuki i chciałbym żeby wszystkim kibicom, dziennikarzom i malkontentom, zamknął buzie. Żeby ci, którzy go obrzucali błotem, teraz chcieli go ozłocić. Żeby się przynajmniej zawstydzili, że tak źle o nim mówili i pisali.
Miewał taki czas w swojej karierze, kiedy niekoniecznie trenerzy tak w ciemno na niego stawiali. Kiedy dosyć łatwo było go - moim zdaniem za łatwo - obwiniać o puszczone gole czy o porażki. Taki najświeższy przykład z poprzedniego Euro, kiedy do dzisiaj niektórzy wypominają mu straconą bramkę ze Słowacją - dodał.