Katy Perry

i

Autor: Lousa Meng, materiały prasowe Universal Music Polska

gwiazdy

Nowa płyta Katy Perry. Dlaczego ludzi cieszy komercyjny upadek jednej z największych gwiazd popu?

2024-09-20 16:48

Katy Perry nie trzeba przedstawiać nikomu. Piosenki wokalistki na stałe zapisały się na kartach historii współczesnej popkultury. Dlaczego zatem ludzi tak bardzo cieszy fakt, że najnowsze propozycje niegdyś jednej z największych artystek na świecie nie odnoszą sukcesów na listach przebojów? Era "143" to jeden z najgorzej zaplanowanych powrotów w historii muzyki pop.

Zaledwie kilka dni temu Katy Perry odebrała prestiżową nagrodę Vanguard Award podczas MTV Video Music Awards 2024 za swój wkład w dziedzinę teledysku. Przed nią wyróżnienie otrzymali m.in. Madonna, Britney Spears, Beyonce, P!nk, Jennifer Lopez czy Justin Timberlake, czyli śmietanka amerykańskiego popu. Występ z medleyem największych hitów przeplatanych nowościami pozwolił Katy przypomnieć, że wciąż jest dobrą performerką. Pojawia się jednak pytanie - czy wciąż ma coś do zaoferowania jako artystka muzyczna? Na rynku ukazała się właśnie nowa płyta wokalistki zatytułowana "143". 

Płyty "Teenage Dream" i "Prism" wyniosły Katy Perry na szczyt popularności. Fani Lady Gagi do dziś odczuwają lekkie ukłucie w sercu, słysząc piosenkę "Roar", która w chwili wydania okazała się większym hitem niż "Applause" ich idolki. Czas pokazał, że to jednak propozycja Germanotty, choć wtedy słabiej poradziła sobie na listach, jest tą, która w ogólnej świadomości "lepiej się zestarzała". Po zakończeniu ery "Prism" Perry zdecydowała się na dokonanie zmian w dotychczasowym wizerunku, a wraz ze ścięciem włosów... pozbawiła się tytułu topowej gwiazdy (to tak w uproszczeniu). Jak wyznała w wywiadach, niepowodzenie longplaya przypłaciła depresją. Krążki "Witness" i "Smile" nie powtórzyły sukcesu poprzedników i w kulturze fanowskiej określane są mianem "flopów". Słuchacze zdawali się być zmęczeni czasami śmieszną na siłę piosenkarką i oczekiwali od niej czegoś nowego. Kiedy Katy zapowiedziała album "143", w mediach zawrzało. Słuchacze zastanawiali się, czy wyciągnęła wnioski po ostatnich porażkach. Zainteresowanie było spore. Wokalistka postawiła na porządną promocję, nadając komunikaty na żywo z Paryża, jednak entuzjazm szybko ostudził pierwszy singiel "Woman's World".

Maryla i Roxie Węgiel o utworze "Damą Być"

Nowa płyta Katy Perry

Era "143" to pasmo porażek, których - powiedzmy sobie to wprost - dało się uniknąć. Przyglądając się temu wszystkiemu z boku, aż trudno uwierzyć, że to nie sabotaż. No bo jak wytłumaczyć fakt, że Katy Perry i jej team wybrali na tzw. "lead single" traktującą o kobiecej sile piosenkę "Woman's World", której autorem jest oskarżony o napaść na tle seksualnym przez Keshę mężczyzna? Utwór zebrał cięgi, tak samo jak nakręcony do niego teledysk. Postawiona pod ścianą Katy wyjaśniała później, że to, co można zobaczyć w jej klipie, to satyra, jednak internautów nie przekonały jej tłumaczenia. Numer poradził sobie fatalnie. 

Wydane jako kolejne zapowiedzi "143" single "Lifetimes" i "I'm His, He's Mine", mimo że wykonane na żywo podczas wspomnianej gali MTV VMA 2024, też nie okazały się hitami. Ten drugi, nagrany z Doechii, wygenerował zaledwie milion streamów w pierwszą dobę od premiery, stając się dla wielu osób argumentem na obronę tezy, że Katy Perry nie interesuje już nikogo. 

Mimo że liczby są, jakie są, a z nimi rzekomo nie powinno się polemizować, powyższe stwierdzenie wydaje mi się jednak mocno przesadzone, bo Katy Perry wciąż interesuje ludzi. Problemem artystki jest jednak to, że "stan Twitter" kocha ją nienawidzić. Każde wyjście, każdy występ, każda piosenka i liczby, jakie wygenerowała, zasługują w serwisie na osobny news. Kiedy w erze "Smile" o Katy nie mówiło się prawie w ogóle, tak teraz jest ona jedną z najchętniej komentowanych gwiazd w mediach społecznościowych. 

Czy jest mi jej w tym wszystkim szkoda? Trochę tak. Raz, bo sentyment, a dwa, że jej najnowsza płyta "143" nie jest wcale projektem, który powinien wylądować na muzycznym śmietniku. Nie jest to też arcydzieło, które po latach zostanie uznane za niedocenione. Słuchając krążka, odniosłem wrażenie, jakby Katy przyszła do producentów i powiedziała, że chce nowego "Prism", nie uwzględniając jednak zmian, jakie zaszły w muzyce na przestrzeni ponad dekady. Piosenki takie jak "All The Love", "Truth" czy "Wonder" spokojnie mogłyby się znaleźć pomiędzy "Ghost" lub "International Smile" z 2013 roku. Wskazane jako kolejne do promocji i nagrane z inną oskarżaną o współpracę z Dr. Lukiem piosenkarką Kim Petras "Gorgeous" brzmi natomiast jak mniej lub bardziej udana, tu wedle gustu, kopia "Unholy". 

Najlepiej na "143" wypadają elektroniczne bity. Numery "Crush", "Nirvana" oraz "Artificial" wybijają się na tle reszty, dając Katy nadzieję na akceptację ze strony społeczności klubowej. Jestem ciekaw debiutu tej płyty na liście Billboardu i czekam na ogłoszenie trasy koncertowej, bo choć Katy nie ma aktualnie dobrego czasu, to jestem właściwie przekonany, że gdy zapowie tournee, nie będzie mogła narzekać na brak zainteresowania biletami.